W piątek spotkaliśmy się w Olsztynie ze związkowcami ze Związku Zawodowego Praco

Razem:

[ad_1]
W piątek spotkaliśmy się w Olsztynie ze związkowcami ze Związku Zawodowego Pracowników Administracji Samorządowej Urzędu Miasta Olsztyna oraz Związku Zawodowego Pracowników MOPS, zespołu miejskich żłobków i DPS Kombatant. Na zaproszenie Razem Warmińsko-Mazurskie w spotkaniu wziął udział Adrian Zandberg, poseł na Sejm.

Związkowcy opowiedzieli nam o swoich płacowych postulatach i utrudnieniach, a także braku dialogu ze strony władz miasta. Po długim i wyczerpującym spotkaniu o planowanych działaniach opowiedzieliśmy na konferencji prasowej (informacje prasowe w komentarzach).

Wraz z posłem Zandbergiem zaapelowaliśmy do Prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz by ten usiadł do realnego dialogu z pracownikami. Zwrócimy się także do Prezydenta z oficjalnym pismem z dotyczącym obecnej sytuacji w Ratuszu, nierówności płac i siatki płac.

Jak mówi członek Zarządu Krajowego Bartosz Grucela „Niestety, ale sytuacja fatalnego wynagradzania to standard w polskich samorządach. Sam odczułem to pracując w Urzędzie Marszałkowskim pod rządami Marszałków Protasa i Brzezina. W naszym mieście. Pan Prezydent Grzymowicz prowadzi od lat radykalną politykę oszczędzania na mieszkańcach. Pracownicy zarabiają grosze od lat. Co roku co raz mniej pieniędzy przeznaczane jest na kulturę, ale i sport. Finansowania nie ma Olsztyńskie Centrum Organizacji Pozarządowych. Bez praktycznie żadnego wsparcia, o co już się upominaliśmy, są Samorządowe Rady Osiedli”.

Ratusz prowadzi dramatyczną politykę oszczędności na kapitale społecznym co przynosi i będzie przynosić w przyszłości opłakane skutki. My w Razem Razem Warmińsko-Mazurskie nie możemy się z tym dłużej godzić i będziemy aktywnie piętnować szkodliwą politykę zaciskania pasa i stagnację miasta.

To oczywiście nie koniec naszej aktywności. Jesteśmy w stałym kontakcie ze związkowcami – jesteśmy gotowi do dalszego wsparcia, które prawdopodobnie będzie konieczne. Związkowcy mówią, że nie odpuszczą. Rozsądny zarządca powinien godziwie wynagradzać sowich pracowników jeśli nie chce strajku w zakładzie.

Cieszymy się, że podjęły Związkowczynie podjęły walkę o lepsze wynagradzanie pracowników w Olsztynie. Wierzymy, że przyniesie to pozytywny skutek wszystkim pracownikom w naszym mieście. Bo po ratuszu będą kolejne Urzędy. Już teraz ZZ skupia w Urzędzie Miasta prawie 1/3 załogi.

Solidarność naszą bronią!


[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-12-12 17:01:05

Ważne abyśmy pamiętali, że ofiarami Stanu Wojennego są nie tylko bardzo konkretn

Maciej Konieczny:

[ad_1]

Ważne abyśmy pamiętali, że ofiarami Stanu Wojennego są nie tylko bardzo konkretni ludzie, którzy stracili życie, zdrowie, bliskich, ale również imponujący skalą i rozmachem demokratyczny ruch pracowniczy – pierwsza Solidarność. Wielomilionowy, radykalnie demokratyczny ruch robotniczy, który niósł nadzieję na lepsze życie i sprawiedliwość pracownikom po obu stronach żelaznej kurtyny.

Ruch, o którym Tadeusz Kowalik, wybitny polski ekonomista, a w sierpniu 1980 roku członek Komisji Ekspertów podczas strajku w Stoczni Gdańskiej pisał, że był to “najbardziej masowy i najpotężniejszy ruch pracowniczy w Europie drugiej połowy XX wieku”, aby zaraz potem gorzko dodać, że “wypromował [on] jeden z najbardziej niesprawiedliwych ustrojów społeczno-ekonomicznych, o największym bezrobociu i ciągle rosnącej biedzie”.

Nawet dzisiaj w roku 2021 mamy w Polsce jeden z najniższych współczynników uzwiązkowienia w Europie. Jak wskazuje właśnie opublikowany World Inequality Raport nasz kraj rozdzierają radykalne nierówności w dochodach i posiadanym majątku. Owoce gospodarczego wzrostu są u nas wciąż dzielone w sposób skrajnie niesprawiedliwy. I prawdę mówiąc, trudno się profesorem Kowalikiem nie zgodzić, niewiele jest w Europie krajów, które byłyby mniej “solidarne” od Polski!
[fb_vid id=”457110929092438″]
[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-12-08 20:08:55

Odchodząc na chwilę od typowych zagadnień życia w Polsce, czyli opresyjnego, kap

Sztuczne Chwasty:

[ad_1]
Odchodząc na chwilę od typowych zagadnień życia w Polsce, czyli opresyjnego, kapitalistycznego państwa napędzanego przez ultrakonserwatywną kontrrewolucję, pochylmy się nad czymś innym: Europą jako taką. Wraz z wygraną SPD w Niemczech pojawił się temat federalizacji Unii Europejskiej – zastąpienia obecnej chimerycznego związku państw, będącego owocem kilkunastu nieskoordynowanych organizacji współpracy międzynarodowej jednym, zjednoczonym państwem, na zasadzie federacji.

Sama koncepcja zjednoczonej Europy nie jest nowa, a idea Stanów Zjednoczonych Europy powstała jeszcze w XIX wieku. W XX wieku jej orędownikiem był między innymi Winston Churchill, a w pewnej formie nawet Lenin (chociaż z góry odrzucał formę USE jako zrzeszenia kapitalistycznych państw) czy Lew Trocki (uznając je za formę przejściową). Prjekt nabrał szczególnej siły po drugiej wojnie światowej i ostatecznie doprowadził do wyklucia się obecnej Unii Europejskiej, na podstawie m.in. Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, mającej uniemożliwić wybuch kolejnej wojny poprzez wspólną, racjonalną eksploatację zasobów niezbędnych do toczenia wojen.

Wraz z „końcem historii” projekt stracił na aktualności, ale może wrócić do łask – szczególnie ze względu na wyzwania XXI wieku, jak kryzys klimatyczny, nierówności społeczne, czy koniec neoliberalizmu. Można się sprzeczać co do dokładnej formy, jaką federacja powinna przyjąć (albo konfederacja – nie mylić z polskim zreszeniem klaunów), jak powinna wyglądać reprezentacja, podział budżetów, i tak dalej.

Ale z drugiej strony, Unia Europejska już ma wiele cech (kon)federacji, w tym de facto brak wewnętrznych granic w ramach Strefy Schengen, ujednolicony rynek wewnętrzny, także najwyższe organy sądownicze, wspólną walutę w większości państw członkowskich, i tak dalej i tak dalej. W wielu przypadkach już możemy o sobie myśleć jako o obywatelach konfederacji, w końcu możemy właściwie swobodnie osiedlać się w dowolnym państwie unijnym, podróżować bez przeszkód, korzystać z wymian studenckich, uczyć i handlować itd. Na poziomie państwowym mamy też transfery z państw bogatszych do biedniejszych, których Polska jest beneficjentem – przynajmniej dopóki Ziobro nie postawi na swoim i skończy się dzień dziecka – i szereg wspólnych polityk obejmujących całą unię.

Próby przedstawienia alternatywy przez skrajną prawicę – jak obiecuje Staruch po spotkaniu z Le Pen – raczej nie będą w stanie przebić atrakcyjności tego, co mamy dostępne już teraz – a na pewno nie, gdy proponuje je otwarcie faszyzująca Polska, pilnie prześladująca swoje mniejszości i kobiety.

Zgadzamy się jednocześnie z tym, że jako (kon)federacja, Europa będzie musiała być zdecentralizowana. Trudno będzie oczekiwać, że Bruksela będzie podejmować decyzję w sprawie Suwałk.

Ale z drugiej strony, Warszawa też nie podejmuje najlepszych decyzji w sprawie miast w Polsce, a już na pewno nie ich obywateli.

Więc z naszej strony, koncepcja USE to „Hm, zależy.”

Grafika: Hm, Angus McBride, 1988

PS: To z okładki podręcznika do RPGa LotR, pod tytułem „Middle-Earth Quest: A Spy In Isengard”.


[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-12-04 22:03:47

W ostatnim czasie doszło do głośnych przykładów zwolnień dyscyplinarnych liderów

Maciej Konieczny:

[ad_1]

W ostatnim czasie doszło do głośnych przykładów zwolnień dyscyplinarnych liderów i liderek związkowych. Zwolnienia Magdaleny Malinowskiej z Amazona i Mariusza Ławnika z mBanku były w oczywisty sposób bezprawne i są kolejnym przykładem antyzwiązkowych represji. Historie Magdaleny i Mariusza to nie są odosobnione przypadki. W Polsce od lat można bezprawnie i bezkarnie łamać prawa pracownicze i utrudniać działalność związkową.

W 2017 w pracownicy Kauflandu dołączyli do Międzyzakładowej Organizacji Wolnego Związku Zawodowego Jedność Pracownicza. Odpowiedź pracodawcy była błyskawiczna. Dyscyplinarnie zwolniono dwóch związkowców, w tym wiceprzewodniczącego związku Przemysława Krajdę. Mimo, że Krajda podlegał ochronie związkowej, zwolniono go bez konsultacji ze związkiem zawodowym, co było rażącym naruszeniem ustawy o związkach zawodowych. Procesy o przywrócenie do pracy trwały 5 lat. Ostatecznie zakończyły się w Sądzie Najwyższym skazaniem jednego z członków zarządu Kauflandu za rażące naruszenie prawa pracy. Sąd nakazał też przywrócenie zwolnionych związkowców do pracy.

Związkowcy alarmują, że praca w Kauflandzie jest pracą ponad siły
Pracowników straszy się, że albo rozwiążą umowę za porozumieniem stron albo zostaną zwolnieni dyscyplinarnie, mimo że do zwolnienia dyscyplinarnego nie ma żadnych podstaw. Zdaniem związków zawodowych mobbing w Kauflandzie jest powszechny, a pracodawca nie próbuje mu przeciwdziałać. Związki zawodowe przedstawiały tę sprawę zarządowi kauflandu, ale ten od miesięcy nie znalazł czasu na spotkanie
Mimo bardzo ciężkiej pracy, pensje są niskie i tylko nieznacznie przekraczają pensję minimalną. W tej chwili w Kauflandzie trwa spór zbiorowy i referendum strajkowe, pracownicy domagają się podwyżek i realnej walki z mobbingiem.

Ponieważ zarząd Kauflandu lekceważy stronę społeczną, w związku z czym 6 grudnia, w najbliższy poniedziałek zdesperowani związkowcy organizują pod wrocławską siedzibą firmy protest. Chciałbym w tym miejscu zapewnić związkowców o moim wsparciu i solidarności, będę obecny na poniedziałkowym proteście, żeby wesprzeć ich osobiście.

Państwo polskie chroni związki zawodowe tylko teoretycznie. przepisy są martwe, a wielkie korporacje bezkarnie łamią prawo pracy. Najwyższy czas, żeby państwo polskie stanęło jednoznacznie po stronie prześladowanych związkowców i pracowników!
[fb_vid id=”309562157839587″]
[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-12-03 13:33:06

Praca w pandemii. Zwycięzcy i przegrani – nowy odcinek podcastu Gospodarka po lu

Fundacja Kaleckiego:

[ad_1]

Praca w pandemii. Zwycięzcy i przegrani – nowy odcinek podcastu Gospodarka po ludzku! 🎙️

Rok temu biliśmy brawa pracującym w ochronie zdrowia i pracownikom pierwszej linii. Czy warunki ich pracy się poprawiły? Kto skorzystał na zmianach w naszym codziennym życiu, a kto stracił? Czy nierówności się pogłębiły, a bogaci są jeszcze bogatsi kosztem uboższych?

Jerzy Ziarno rozmawia z dr Karolem Muszyńskim, wykładowcą Centre for Sociological Research KU Leuven i członkiem zarządu Fundacji Kaleckiego.
[fb_vid id=”3121927784694089″]
[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-12-03 08:32:54

Poświęćcie proszę kilka minut i posłuchajcie historii prześladowanych związkowcó

Maciej Konieczny:

[ad_1]

Poświęćcie proszę kilka minut i posłuchajcie historii prześladowanych związkowców i związkowczyń. A potem zastanówcie się, czy w państwie prawa może być miejsce na takie sytuacje.

Wczoraj na konferencji ze wziąkowcami mówiliśmy głośno i jednym głosem: dość antyzwiązkowych represji!

Będziemy walczyć o każdą osobę bezprawnie zwolnioną dyscyplinarnie, o każdą osobę szykanowaną za działalność związkową. To dzięki związkom zawodowym mamy 8-godziny dzień pracy, płatne urlopy i ubezpieczenia. Zrzeszanie się w związki zawodowe to najskuteczniejszy sposób wlaki o lepsze płace i godne warunki pracy. Korporacje doskonale to wiedzą, dlatego tak zaciekle zwalczają ruch związkowy.

Czas na silne związki zawodowe! Czas na realną ochronę przed bezprawnymi represjami!
[fb_vid id=”408261804281137″]
[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-12-01 20:07:18

Inni raperzy: doświadczyłem wyzysku, biedy, zyski są ważniejsze niż ludzie, wiel

Maja Staśko:

[ad_1]

Inni raperzy: doświadczyłem wyzysku, biedy, zyski są ważniejsze niż ludzie, wielkie korporacje nas wykorzystują, głupie pizdy

Pewien raper: zacząłem współpracę z korporacją wyzyskującą ludzi i czerpiącą z cierpienia zwierząt, a także eksploatującą planetę, by mieć zyski, a ludzie mnie krytykują, głupie pizdy

[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-12-01 00:52:20

Konstytucja gwarantuje prawo do zrzeszania się w związkach zawodowych. Ustawy ch

Maciej Konieczny:

[ad_1]
Konstytucja gwarantuje prawo do zrzeszania się w związkach zawodowych. Ustawy chronią związkowców przed represjami ze strony pracodawców. Część z nich jest prawnie chroniona i nie można ich zwolnić bez zgody związku zawodowego.

Tyle teoria. Praktyka jest taka, że te przepisy są martwe. Korporacje mogą bezkarnie zwalczać związki zawodowe, zwalniać dyscyplinarnie ich liderów i liderki i zastraszać pracowników. Firmy doskonale wiedzą, że poszkodowane osoby będą musiały szukać sprawiedliwości w sądach pracy, które działają bardzo wolno. Wolą pozbyć się liderów czy liderek związkowych, zastraszyć pozostałe osoby i po dwóch, trzech latach zapłacić odszkodowanie, niż wejść w dialog z pracownikami i wysłuchać ich postulatów.

W ostatnich tygodniach mieliśmy prawdziwą falę antyzwiązkowych represji.
✊ Magdalena Malinowska z OZZ Inicjatywa Pracownicza została zwolniona dyscyplinarnie z Amazona, bo chciała wyjaśnić śmierć swojego kolegi, który zmarł w pracy.
✊ Mariusz Ławnik został zwolniony dyscyplinarnie, bo poinformował kolegów i koleżanki o tym, że założył Związek Zawodowy Pracowników mBanku.
✊ Karol Dwornik z “Solidarności” został zwolniony za działalność związkową w firmie Genpact.
✊ Dorocie Olszewskiej-Sioma, nauczycielce z Inicjatywy Pracowniczej zawieszono na pół roku prawo do wykonywania zawodu, bo przeprowadziła z uczniami szkoły podstawowej lekcję o depresji.
✊ Marcin Habera został zwolniony z Netii za założenie Związku Zawodowego Pracowników Korporacji. Te sytuacje łączy to, że te represje są w oczywisty sposób bezprawne.

Dzisiaj w Sejmie wspólnie ze związkowcami powiedzieliśmy jasno: dość bezczelnego łamania prawa! Składamy zawiadomienie do prokuratury przeciwko Amazonowi. Zaproponujemy też zmiany prawne. Osoba objęta ochroną związkową będzie mogła być zwolniona dyscyplinarnie tylko wtedy, kiedy pracodawca przed sądem dowiedzie, że nie wypełniała swoich obowiązków. Pracownik jest słabszą stroną stosunku pracy i prawo powinno go realnie chronić przed represjami

W Polsce prawo jest słabe wobec silnych i silne wobec słabych. Najwyższy czas to zmienić. Silne związki zawodowe, to najlepsza gwarancja przestrzegania praw pracowniczych i godnych warunków pracy.


[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-11-30 15:04:32

TO OUR FRIENDS AND COMRADES AROUND THE WORLD

OZZ Inicjatywa Pracownicza:

[ad_1]
TO OUR FRIENDS AND COMRADES AROUND THE WORLD
#UnionBustingisDisgusting! #SolidarityisOurWeapon! #MakeAmazonPay!
Black Friday is a day of crazy shopping rush and huge profits for businesses. For the workers, it is a day of murderous effort. Amazon, the global giant, is a symbol of various kinds of pathologies in commerce. Instead of improving working conditions, the company represses and tries to silence those who expose them and fight for their improvement. Two weeks ago the corporation illegally dismissed protected union member, Magda Malinowska Magda Malin, who had worked there for 6 years. As a social health and safety inspector designated by the union, Magda was trying to monitor the company’s conduct around an accident in Amazon warehouse near Poznań, whish lead to the death of her colleague. As a response, last Friday we – the workers and farmers – blocked a street in the centre of Warsaw, near one of the biggest shopping centres. Our banners read and our throats screamed: STOP THE PATHOLOGICAL TRADE! BRING BACK MAGDA TO WORK! and MAKE AMAZON PAY! Make them pay for the deaths of our colleagues in the workplace! Make them pay for union busting and illegal dismissal! Make them pay for the exploitation of workers and the destruction of our health! Make them pay for the destruction of the planet and for tax evasion on an exorbitant scale! The protest was attended by delegations from various workplace sections of our union, in logistics and industry: Amazon, Danfoss, Avon; in art, culture and education: Museum of Modern Art, Museum of the History of Polish Jews, University of Warsaw as well as by IP Warsaw Youth Group and IP Warsaw Local Committee. We were also supported by other organisations: AgroUnia (Agrounia), Greenpeace (Greenpeace Polska) and Social Justice Chamber (Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej).
Our strength is growing and solidarity is our weapon!
Enough of union busting! #makeamazonpay
Pictures by: Tomek Świerżewski (Tomasz Swierzewski).
CC: Amazon Workers International, International Labour Network of Solidarity and Struggles, CIT ICL, Transnational Social Strike, Sud Solidaires, Adl Cobas Padova-Bassa Padovana, Adl Cobas, SAC Syndikalisterna, Si Cobas Lavoratori Autorganizzati, SI Cobas Bologna, CSP – Conlutas, CGT Confederación.






[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-11-27 19:12:39

Black Friday: nie jesteś fajniejszy, jeśli nic nie kupiłeś

Maja Staśko:

[ad_1]
Moj dzisiejszy felieton

Nadmierny konsumpcjonizm jest zły: zabija planetę, zwierzęta i ludzi. Ale nacisk na twojego sąsiada czy znajomego, że źle robi, bo chce dziś kupić wymarzoną sukienkę, jest uderzaniem totalnie nie tam, gdzie leży problem. Taki nacisk robi dobrze tobie i twojemu poczuciu moralnej wyższości, zamiast robić dobrze planecie czy ludziom.
To nie twój sąsiad czy znajomy jest tu winny. Winni są ci, którzy napędzają nadmierny konsumpcjonizm i cierpienie istot dla własnych korzyści finansowych. Winni są ci, którzy zapewniają im dopłaty i obniżają podatki, by dalej mogli wyzyskiwać pracowników i manipulować klientami. Jasne, że łatwiej nawrzeszczeć i wyżyć się na sąsiedzie czy znajomym niż na bogatych panach w limuzynie z przyciemnionymi szybami. Ale o to im właśnie chodzi: żebyśmy walczyli ze sobą nawzajem, zamiast wspólnie przeciwko wyzyskującym.

Nie jesteśmy ponad. Jesteśmy w samym środku tego wszystkiego

A teraz policzcie reklamy, które w trakcie czytania tego artykułu pojawiły się na stronie. Czy któreś dotyczyły Black Friday?
Black Friday to także ważny dzień dla mediów: reklamodawcy chętniej płacą za reklamy, a ruch na stronie wyjątkowo się tego dnia liczy i zapewnia mediom zyski.
Wszyscy jesteśmy w tym systemie. Grunt, by nie walczyć ze sobą na podstawie papierowych idei, tylko realnie walczyć o lepszy los nas wszystkich.

Black Friday: nie jesteś fajniejszy, jeśli nic nie kupiłeś

[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-11-26 22:59:51

Kolejna firma zwalania przewodniczącego związku zawodowego!

Maciej Konieczny:

[ad_1]
Kolejna firma zwalania przewodniczącego związku zawodowego!

Kilka dni temu mBank dyscyplinarnie zwolnił za “ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych” Mariusza Ławnika, przewodniczącego Niezależnego Związku Zawodowego Pracowników mBank SA. W jaki sposób Ławnik ciężko naruszył swoje obowiązki? Dokonał kradzieży? Przyszedł pijany do pracy? Zaatakował klienta? Nic z tych rzeczy. “Ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych” polegało na… poinformowaniu kolegów i koleżanek z pracy o powstaniu w mBanku związku zawodowego.

Żeby zwolnić przewodniczącego związku, zgodnie z prawem, potrzebna jest zgoda związku zawodowego oraz rady pracowników. I związek i rada stanowczo sprzeciwiły się zwolnieniu Ławnika. To powinno zakończyć sprawę, ale nie zakończyło. Bank po prostu zignorował ich stanowisko i wręczył przewodniczącemu związku dyscyplinarkę, mimo że zgodnie z prawem nie mógł tego zrobić.

Represje za działalność związkową są Polsce do tego stopnia normą, że nawet rozpoznawalny, poważny bank nie boi się tego zrobić. Tym bardziej warto skandal nagłaśniać. Mbank zasłużył na potężny kryzys wizerunkowy. Zwalnianie związkowców pod byle pretekstem to zwykła dzicz, a nie poważna działalność.

Przykład Mariusza Ławnika i mBanku, to kolejny po Marcinie Haberze z Netii, Magdalenie Malinowskiej z Amazona czy też działaczy Solidarności w Genpact przykład antyzwiązkowych represji. Mimo, że prawo chroni związkowców, wielkie korporacje nic sobie z tego nie robią. Bo co mają do stracenia? Jeżeli przegrają sprawę w sądzie, to w najgorszym wypadku po latach będą zmuszeni przywrócić związkowca do pracy. W najlepszym uda im się zastraszyć i stłamsić ruch związkowy.

We wtorek spotkam się w Sejmie ze związkowcami i związkowczyniami, którzy pod różnym pretekstem zostali zwolnieni za korzystanie ze swoich konstytucyjnych praw. Wspólnie przedstawimy pomysły, jak skuteczniej chronić związki zawodowe i pociągać korporacje do odpowiedzialności za łamanie prawa pracy.


[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-11-26 12:10:47

Dokładnie 84 lata temu, 23 listopada 1937 urodził się Karol Modzelewski, history

Maciej Konieczny:

[ad_1]
Dokładnie 84 lata temu, 23 listopada 1937 urodził się Karol Modzelewski, historyk, socjalista i działacz opozycji demokratycznej.

Na świat przyszedł w Moskwie jako Cyryl Budniewicz. Wkrótce po narodzinach jego ojciec padł ofiarą “wielkiej czystki” i został zesłany do łagru. Odtąd wychowywany był przez matkę i ojczyma, Zygmunta Modzelewskiego, po którym przyjął też nazwisko.

W trakcie studiów historycznych na Uniwersytecie Warszawskim działał w grupie studentów, zaangażowanych w październiku 1956 w próby reformowania PRL. Na fali październikowej “odwilży” wstąpił też do PZPR. Podobnie jak Jacek Kuroń był rozczarowany październikowymi reformami, uważał, że nie były wystarczająco daleko idące. Wspólnie ze studentami i robotnikami z Żerania Kuroń i Modzelewski zaczęli organizować środowisko, które krytykowało PZPR z lewicowych pozycji. Za tę działalność zostali w 1964 wyrzuceni z PZPR i ZMS, a Modzelewski również relegowany ze studiów doktoranckich. Rok później opublikowali głośny “List otwarty do partii”. Krytykowali PZPR za biurokrację partyjną, wyzysk robotników i domagali się wprowadzenia prawdziwej demokracji robotniczej. Następnego dnia po opublikowaniu listu zostali aresztowani, a następnie skazani za nawoływanie do obalenia przemocą ustroju politycznego i społeczno-gospodarczego Polski Ludowej. Modzelewski skazany został na trzy i pół roku, Kuroń dostał trzy lata.

Krótko po warunkowym zwolnieniu Modzelewski zaangażował się w studenckie protesty w marcu 1968. Znowu na kilka lat wylądował za kratami. W 1980 wstąpił do “Solidarności” i był jej pierwszym rzecznikiem prasowym. Jemu też przypisuje się wymyślenie nazwy związku. Po wprowadzeniu stanu wojennego znów wylądował w więzieniu. Między kolejnymi odsiadkami udało mu się obronić doktorat.

Modzelewski wystartował w wyborach kontraktowych w 1989 i został senatorem z Wrocławia. W przeciwieństwie do wielu przedstawicieli “lewicy solidarnościowej” (chociażby Kuronia) od początku był twardym przeciwnikiem neoliberalnego modelu transformacji i reform Balcerowicza. Był założycielem Solidarności Pracy, następnie Unii Pracy i jej honorowym przewodniczącym. Zmarł 28 kwietnia 2019 roku.

To, co wyróżnia Karola Modzelewskiego na tle wielu działaczy opozycji demokratycznej w PRL, to jego twarde i uparte trzymanie się lewicowych wartości. Z tych pozycji Modzelewski krytykował zarówno pezetpeerowską biurokrację, jak i neoliberalne reformy. Był jedną z pierwszych osób, która ostrzegała jak tragiczne będą ich społeczne koszty. Po latach pisał:

“Plan Balcerowicza był bardzo radykalną opcją, o której – gdy zaczęła budzić społeczne protesty – pisano i mówiono, że „nie ma innej drogi”. Jest to żenujący frazes propagandowy, poręczny w politycznych polemikach, ale niedopuszczalny w poważnych i odpowiedzialnych sporach między uczonymi, a także w uczciwych dyskusjach między ekspertami. Gdy sformułowania o „jedynej drodze” używa dziennikarz, można wzruszyć ramionami, gdyż frazesy są chlebem powszednim tego zawodu. Gdy to samo mówi ekonomista, można uznać, że zmienia skórę – porzuca rolę uczonego lub odpowiedzialnego eksperta na rzecz roli agitatora.
[…]
Nie to jest więc dziwne, że ekipa Balcerowicza przeliczyła się w swoich prognozach. Godne uwagi jest to, że wielki rozziew między założonymi wskaźnikami a taktycznymi rezultatami nie skłonił ich do złagodzenia kursu. Przeciwnie, gdy okazało się, że w odziedziczonej po socjalizmie zmonopolizowanej gospodarce nazajutrz po „skoku w rynek” nie pojawiły się samorzutnie mechanizmy samoregulacji przez konkurencję, sternicy polskiej gospodarki nie uznali, że potrzebny tu jest dłuższy okres przejściowy i odpowiednia polityka państwa, lecz parli nadal najkrótszą drogą do zamierzonego celu. Zwiększyli tylko nacisk na ekspresową – upadłościową lub zarządzaną odgórnie – prywatyzację przedsiębiorstw państwowych. Moim zdaniem wskazuje to, że w ich zamiarach i w ich myśleniu motyw inżynierii ustrojowej górował nad praktycznym zadaniem opanowania hiperinflacji, uzdrowienia pieniądza i zrównoważenia budżetu. Chodziło im nade wszystko o to, by jak najszybciej „zbudować kapitalizm”.
[…]
Transformacja zmodernizowała Polskę, ale społeczny koszt tej modernizacji okazał się bardzo wysoki, a co ważniejsze – bardzo trwały. Pod względem rozpiętości dochodów i skali nierówności społecznych jesteśmy w ścisłej czołówce Europy. Są to nierówności trwałe, dziedziczone z pokolenia na pokolenie. Wielkiemu zróżnicowaniu dochodów odpowiadają coraz głębsze różnice w zakresie opieki zdrowotnej, dostępu do wykształcenia i szans awansu kolejnych pokoleń. W rezultacie różnice te mają charakter bez mała niezmiennego podziału przywilejów i upośledzeń. Równość szans pozostaje w sferze marzeń. Dzieci i wnuki tych, których okręt neoliberalnej modernizacji zostawił za burtą, w większości już się nie wdrapią na pokład.”

Wszystkie cytaty pochodzą z autobiografii Karola Modzelewskiego “Zajeździmy kobyłę historii. Wyznania poobijanego jeźdźca” wydanej w 2013 roku.


[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-11-23 14:03:58

„Chcecie ocalić ziemię?” – pyta amerykański publicysta Thomas L. Friedman. Jest

Tomasz Markiewka:

[ad_1]
„Chcecie ocalić ziemię?” – pyta amerykański publicysta Thomas L. Friedman. Jest sposób: „Potrzebujemy więcej Elona Muska”. To tytuł jego tekstu. W środku przeczytacie, że to „Ojciec Zysk” i wspaniali innowatorzy, których ten ojciec napędza, a nie aktywiści są rozwiązaniem kryzysu klimatycznego. „W skrócie: potrzebujemy mniej Gret Thunberg, więcej Elonów Musków” – podsumowuje Friedman.

Widzę sprawę zupełne odwrotnie.

To piękne marzenie, że już za chwileczkę, już za momencik powstanie jakaś Cudna Innowacja, która upora się z kryzysem klimatycznym, a kapitalistyczna pogoń za zyskiem ocali świat. Uff, nie musieliśmy niczego zmieniać w systemie, wystarczyło po prostu więcej tego samego. Co robi człowiek, który rozpędził się tak bardzo, że zmierza na czołowe zderzenie z najbliższą przeszkodą? Oczywiście, że przyspiesza, żeby przebić ją niczym w hollywoodzkim filmie.

Powiedzmy sobie szczerze kilka rzeczy:

Innowacje są super, ale nie ma na horyzoncie takiej, która sama w sobie pozwoliłaby osiągnąć cele klimatyczne. Zostało nam góra kilkanaście lat, więc marne szanse, że się takowa pojawi. Wiara w Musków ma pozory wiary w potęgę nauki, w rzeczywistości bliżej jej do religijnych dogmatów. Bo nauka nie polega na przekonaniu, że co prawda nie ma żadnego sensownego rozwiązania, ale na pewno, na pewno coś się pojawi – i zrobią to ci genialni miliarderzy. Trzeba być osobą głęboko religijną, żeby wierzyć tak uparcie w innowacyjną moc wolnego rynku.

Wizja innowacji jako tej rzeczy, którą wytwarzają Muskowie, jest cokolwiek naiwna. Sam Musk jest napędzany miliardami dolarów z rządowej kasy. Dla mnie nie jest symbolem innowatora, tylko egocentryka, któremu woda sodowa uderzyła do głowy. Ostatnio uznał, że zorganizuje sondę twitterową na temat tego, czy powinien sprzedać część swoich udziałów w celu zapłacenia podatków. Wiecie, zwykli śmiertelnicy płacą podatki, bo takie jest prawo, ale nie Geniusz – On sam decyduje, na jakich warunkach to zrobi. Jeśli więc mowa o innowacjach, to potrzebujemy więcej rządowych inwestycji w badania i rozwój, a nie technologicznych oligarchów. Grupka amerykańskich polityków blokuje właśnie inwestycje klimatyczne, a jeden z ich argumentów brzmi, że pogłębiłyby one deficyt budżetowy. Cóż, sposobem na pokrycie kosztów podobnych planów, byłoby porządne opodatkowanie takich ludzi jak Musk.

Problem zmiany klimatu to nie jest problem techniczny, ale polityczny. Bo dotyka podstawowego pytania w polityce: jak chcemy zorganizować nasze społeczeństwa? Tego pytania nie da się obejść za pomocą innowacji. Ostatecznie wszystko będzie się rozbijało o to, co zawsze: jakie prawa stworzymy i w czyim interesie będą one działały. Takie osoby jak Thunberg są potrzebne do mobilizowania społecznej presji na rządzących, którzy te prawa uchwalają. Zgodnie ze słynnym stwierdzeniem Roosevelta: „Zgadzam się z wami, chcę to zrobić, teraz musicie mnie do tego zmusić”. Mniej Thunberg oznacza w praktyce mniej obywatelskiego zaangażowania, to zaś doprowadzi do tego, że jedyną presją, jaką będzie odczuwała władza, będzie ta wywierana przez pieniądze ludzi, którym nie opłaca się walka z kryzysem klimatycznym.

Nie ufajcie ludziom, którzy mówią wam: dajcie sobie spokój, wracajcie do domów, załatwimy ten problem w wąskim gronie władzy i geniuszy. Tak wygląda przepis na technokratyczną oligarchię, a nie ocalenie świata.
[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-11-17 09:03:27

Wielkie korporacje od lat bezwzględnie zwalczają związki zawodowe. Prezesi dosko

Maciej Konieczny:

[ad_1]
Wielkie korporacje od lat bezwzględnie zwalczają związki zawodowe. Prezesi doskonale wiedzą, że zorganizowani pracownicy są w stanie skutecznie walczyć o wyższe płace oraz godne i bezpieczne warunki pracy. W teorii osoby reprezentujące związki są chronione. W praktyce – ciągle słyszymy o kolejnych bezprawnych zwolnieniach. Państwo okazuje się zaskakująco bezradne w egzekwowaniu prawa.

9 listopada Amazon zwolnił dyscyplinarnie Magdalenę Malinowską, która od 6 lat pracuje w magazynie w Sadach pod Poznaniem. Malinowska jest chronioną członkinią Prezydium Komisji Międzyzakładowej OZZ Inicjatywa Pracownicza Amazon, a także chronionym Społecznym Inspektorem Pracy. Jest wieloletnią działaczką Inicjatywy Pracowniczej, w przeszłości członkinią Komisji Krajowej, a także autorką filmów dokumentujących ruch pracowniczy oraz współzałożycielką Amazon Workers International.

Amazon zwolnił ją za rzekome nagrywanie zwłok zmarłego pracownika – według Inicjatywy Pracowniczej, nic takiego nie miało miejsca. Owszem, kiedy w jednym z magazynów zmarł człowiek, Malinowska jako społeczna inspektorka pracy prosiła o dokumentację w tej sprawie. Według związku sposób organizacji pracy może stanowić zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi – pracownicy są skrajnie wyczerpani, pracują ponad siły, by spełnić wyśrubowane normy. Zdaniem Malinowskiej, tragiczną śmierć pracownika należy potraktować jako wypadek przy pracy.

Zdaniem związków zawodowych zwolnienie jest całkowicie bezprawne, związek nie wyraził na nie zgody, a Malinowskiej przysługuje ochrona związkowa.

Wielkie międzynarodowe korporacje nie mogą stać ponad prawem. Zarówno jeżeli chodzi o uczciwe płacenie podatków, jak i przestrzeganie prawa pracy. Dlatego wspieram kampanię #MakeAmazonPay. Dlatego stoję murem za związkami zawodowymi i Magdaleną Malinowską.

Na grafice wykorzystałem fragment zdjęcia Maxa Zielińskiego.


[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-11-15 12:17:19

Prąd może być tańszy? Adrian Zandberg wskazuje, jak to zrobić. Razem!!!

Adrian Zandberg:

[ad_1]
Nie da się budować przyszłości na spalaniu węgla. W 2021 r. wiedzą to już chyba wszyscy (poza posłem Januszem Kowalskim). Europa obawia się zmian klimatu i stara się im przeciwdziałać. Dlatego spalanie węgla nie będzie już opłacalne. Koszty emisji CO2 będą nadal rosły.

Dla uzależnionej od węgla Polski te zmiany oznaczają niestety problemy. Przez lata prawica udawała, że to się nie wydarzy. Nieróbstwo było politycznie opłacalne: zamiast budować elektrownie jądrową, wystarczyło mówić, że kryzys klimatyczny nie istnieje, i po cichu uzależniać kraj od importu ze Wschodu. Teraz te lata zaniedbań przyniosą żniwo.

Niektórym politykom prawicy marzy się wyjście z UE i palenie węglem po wsze czasy. Ten scenariusz oczywiście nie ma sensu. Gdyby do niego doszło, polska gospodarka zostałaby obłożona gigantycznymi cłami. Ale przede wszystkim te fantasmagorie nie mają społecznego poparcia.

Odpowiedź PiSu to głośno złorzeczyć na Unię, a po cichu spychać te koszty na ludzi. To nie rozwiązuje problemu. Ceny prądu już skoczyły w górę, w przyszłym roku przyjdą kolejne podwyżki. Drogi prąd uderza w rodziny z dziećmi, które zużywają dużo energii. Co gorsza, na całym świecie rosną właśnie ceny żywności. Idą więc trudne miesiące dla wielu rodzin. Tam, gdzie nie ma oszczędności, zabraknie na inne ważne wydatki: czasem na ferie dla dzieci, na korepetycje – a czasem na nowe buty na zimę

Transformacja jest nieunikniona. Jej koszty powinny ponieść koncerny paliwowe, duży biznes, najbogatsi – ci, którzy zyskali najwięcej na wysokoemisyjnej gospodarce. Ale jeśli chcemy zatrzymać demagogów pokroju posła Kowalskiego, ta transformacja musi być też sprawiedliwa. W takich momentach jak teraz, kiedy grozi skokowy wzrost rachunków, potrzebne są osłony dla rodzin. Anna Górska przedstawiła kilka dni temu konkretną propozycję: 500 zł dopłaty dla każdej rodziny od 1 stycznia. To proste rozwiązanie, rząd może to zrobić od ręki. Realna pomoc – w przeciwieństwie do antyeuropejskiego bicia piany, z którego nic nie wynika.

Prąd może być tańszy? Adrian Zandberg wskazuje, jak to zrobić. Razem!!!

[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-11-13 11:35:26

2/2 Feministki robią mnóstwo rzeczy, bo wciąż jest mnóstwo problemów i nierównoś

Maja Staśko:

[ad_1]
2/2 Feministki robią mnóstwo rzeczy, bo wciąż jest mnóstwo problemów i nierówności. Wyręczają leniwe państwo, które z radością przerzuca najcięższą pracę, związaną z opieką i ochroną zdrowia, na kobiety. Także na feministki.

Idealny świat to taki, w którym nie musiałybyśmy tyle robić, bo mogłybyśmy po prostu żyć swoim życiem. Ale póki co działamy i mamy ręce pełne roboty.

A z okazji Dnia Feministki i Feministy życzę Wam jeszcze, żebyśmy pamiętały, że nie tylko pomagamy innym żyć – ale pomagajmy też w życiu samym sobie. Dbajmy o siebie co najmniej tak mocno i zaciekle, jak dbamy o innych.

I tak, mówię to też do siebie. Słyszysz, Maja? Odpocznij!




[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-11-07 22:01:04

O 9:30 rusza nasza konferencja:

Piotr Ikonowicz:

[ad_1]
O 9:30 rusza nasza konferencja:

Przywrócić godność

W naszym społeczeństwie przeważa opinia, że biedy, niedostatku należy się wstydzić. Już samo korzystanie pomocy społecznej jest czymś hańbiącym. Ludzi nie dających sobie rady, ledwo wiążących koniec z końcem zwykło się traktować jak osoby leniwe, roszczeniowe, społecznie nieprzydatne, a więc niewiele warte.
W świetle tych opinii trudno się dziwić, że wiele osób wzdraga się przed przyznaniem, że mają kłopoty finansowe. Przeciwnie są skłonni utrzymywać wręcz, że zaliczają się do „klasy średniej”. Według badania IBRIS-u ponad 70% Polaków uważa się za klasę średnią. Trzydzieści z górą lat neoliberalnej indoktrynacji przekreśliło ideę nie tylko równości, sprawiedliwości społecznej, ale nawet solidaryzmu społecznego. Każdy ma sam dbać o siebie i sobie radzić po to, żeby ci, którzy już sobie radzą nie musieli dzielić się owocami swego sukcesu. Stąd przekonanie, że zasiłki socjalne są złe, bo rozleniwiają. Szczególnie paradoksalne jest, że w świetle badań grupa respondentów, która uważa, że „zasiłki rozleniwiają” najliczniejsza jest w elektoracie lewicy. W kraju, w którym większość wyborców lewicy i w ogóle większość społeczeństwa odrzuca ideę redystrybucji budżetowej, która miałaby choć trochę niwelować narastające, dramatycznie rozwarstwienie społeczne, podjęcie inicjatywy mającej na celu zwiększenie pomocy państwa dla tych, którzy sobie gorzej radzą, jest niezwykle trudne. Nawet ci, którym zwykle brakuje do pierwszego, z przyczyn godnościowych, bronią zaciekle interesu ekonomicznego najbogatszych współobywateli i z nimi, a nie tymi na dole, wolą się utożsamiać.
W demokracji, żeby dokonać jakiejś zmiany, a zwłaszcza zmiany sposobu dzielenia dochodu narodowego, trzeba przekonać większość do słuszności pomysłu. Nasza konferencja będzie nosiła tytuł „Przywrócić godność”, bo jeżeli chcemy, żeby ludzie w Polsce, która jest krajem bogatym nie cierpieli nędzy, musimy przekonać opinię publiczną, że ci „na dole” są jak najbardziej warci pomocy. W tym celu trzeba zburzyć wiele neoliberalnych mitów, takich jak choćby mit o lenistwie biedaków.

Jesteśmy społeczeństwem zapracowanym. W wymiarze czasowym (przepracowanych dni w roku) z 1806 godzinami pracy plasujemy się tuż za leniwymi rzekomo Grekami, na drugim miejscu w UE. Polscy pracownicy mają jeden z najdłuższych tygodni pracy na świecie – 39,7 godziny. Jednak w niektórych państwach czas pracy jest jeszcze dłuższy, np. w Kolumbii, gdzie tygodniowo trzeba przepracować 47,6 godziny. Z danych OECD wynika, że najkrócej pracują Holendrzy (średnio 29,4 godziny w tygodniu).
I nie jest wcale tak, że wystarczy długo, ciężko pracować by nie cierpieć niedostatku. Bo zatrudnieni na czarno dostają coraz częściej stawki niższe od ustawowych, podobnie zresztą dzieje się z tymi, którzy pracują na umowach cywilnoprawnych. Nagminne jest wymuszanie podpisywania (kwitowania) wypłat zgodnych z ustawową płacą godzinową, mimo że realne wypłaty są niższe. Odmowa pójścia na taki „układ” równa się zwykle utracie zatrudnienia. Wreszcie osoby, które otrzymują niskie stawki godzinowe muszą siłą rzeczy wyrobić więcej godzin, mimo że ostatecznie i tak zarabiają nieporównanie gorzej od tych, którzy mają wyższe stawki. Tak więc bliższe prawdy jest twierdzenie, że im niższe płace tym warunki zatrudnienia gorsze i tym dłuższy wymagany od pracownika czas pozostawania w pracy.
Z badań wynika, że skrajnym ubóstwem dotkniętych jest 5,2% ludności. Podstawę wyznaczania granicy ubóstwa skrajnego według GUS stanowi minimum egzystencji szacowane przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych (IPiSS). Kategoria minimum egzystencji wyznacza bardzo niski poziom zaspokojenia potrzeb. Konsumpcja poniżej tego poziomu stanowi zagrożenie dla psychofizycznego rozwoju człowieka. Tę granice stanowi dochód 640 zł. w gospodarstwach domowych jednoosobowych i 614 zł. w wieloosobowych. Co ciekawe odsetek osób dotkniętych skrajnym ubóstwem jest ponad dwa razy wyższy wśród osób żyjących z zasiłków. Również ubóstwo wzrasta wraz z liczbą dzieci na utrzymaniu, podczas gdy jest stosunkowo niższe w rodzinach bezdzietnych. To świadczy o tym, że 500+ nie jest środkiem, który wyklucza biedę i „rozleniwia”. W dokumentach Głównego Urzędu Statystycznego zwraca się uwagę, że o skrajnym ubóstwie przesądza nie tylko fakt podejmowania pracy, ale i status na rynku pracy. A więc rodzaj pracy, kwalifikacje, rodzaj umowy i wynikające z tego dochody z pracy. Otóż istnieje olbrzymia grupa społeczna określana jako „pracujący biedni”. To są ludzie doświadczający ubóstwa pomimo podjętej aktywności zawodowej. Statystyki urzędowe tego nie odnotowują, ale skądinąd wiadomo, że osoby utrzymujące się z zasiłków po to żeby w ogóle przetrwać są zmuszone podejmować zatrudnienie na szczególnie prekaryjnych (niekorzystnych) warunkach. To jest to tzw. zatrudnienie dorywcze. Bez umów a nawet bez zapewnienia ciągłości pracy i dochodów. Skrajne ubóstwo wiąże się też często z niskim wykształceniem. W tym wypadku bieda jest dziedziczona. Przy czym trudno winić dzieci nie wykształconych rodziców, w których mieszkaniach nie było półek z książkami, że nie potrafiły się wyrwać z kręgu niskich aspiracji, prostych, nisko płatnych zajęć, wreszcie ze społeczności lokalnych, w których w okresie balcerowiczowskiej transformacji zabrakło pozytywnych wzorców awansu społecznego. Osoby o mniejszym wykształceniu mają też większe trudności w posługiwaniu się nowoczesną techniką w poszukiwaniu lepszego zatrudnienia. Ich informacyjne wykluczenie sprawia, że tkwią latami w pracach, które nie dają perspektyw na wyjście z biedy i stworzenie z kolei własnym dzieciom lepszych perspektyw życiowych.
Według Eurostatu pracujących biednych jest Polsce ok. 1,7 mln. Pracujący biedny to osoba, która nie osiąga 60% mediany zarobków czyli 2 338 zł miesięcznie. W nomenklaturze unijnej określa się to jako zagrożenie ubóstwem, ale jest to typowa nowomowa, bo w dokumentach UE rzadko ktoś jest czymś dotknięty (bezdomnością, biedą, itp.) lecz zwykle określa się ludzi jako „zagrożonych”. Jednak statystyka ta jest ułomna, bo nie uwzględnia osób pracujących na czarno. Trudno też, żeby Eurostat dysponował danymi o umowach zawartych dla pozoru. Nagminna jest praktyka zatrudniania pracowników na cząstki etatu, mimo że wymaga się od nich pracy w pełnym wymiarze godzinowym. Dwa miliony mikro firm oferuje najbardziej ułomne formy zatrudnienia. Zatrudnieni w nich ludzie nie zawsze mogą liczyć na choćby ekwiwalent płacy minimalnej czy na umowę z płaceniem składek ZUS. Szacuje się, że w tym sektorze pracuje jakieś 6 mln spośród 16 milionów ludzi pracy najemnej w naszym kraju.
Praca w gastronomii, małych sklepach, budownictwie charakteryzuje się szczególną intensywnością. A właśnie w tych sektorach występuje najwięcej naruszeń prawa pracy, niezgodnych z prawem form zatrudnienia. Wreszcie plaga nad plagami jaką jest opóźnianie opłaty wynagrodzeń czy wręcz w ogóle ich nie wypłacanie.
Zdarzyło mi się dowiedzieć od osoby, która zasięgała porady prawnej w sprawie mieszkaniowej, że cała ośmioosobowa załoga sklepu sieci Żabka (amerykańska korporacja) pracuje bez umów o pracę. Kiedy o tym napisałem w felietonie, centrala Żabki natychmiast się odezwała z prośbą o podanie bliższych informacji – byłby to donos, więc nie podałem – ale i tak załogę tej placówki natychmiast w całości wymieniono. Wystarczy zainteresować się dowolnym placem budowy, aby się okazało, że mało kto ma tam jakąś umowę o pracę. Są wręcz całe miejscowości gdzieś w Polsce gdzie trudno spotkać kogokolwiek kto taką umowę posiada.
Słowem badania nad ubóstwem pracujących wymagają o wiele więcej niż oficjalne statystyki. Jedno jest jednak oczywiste. Im cięższa praca tym gorsze warunki zatrudnienia i relatywnie niższe dochody. Bo biedni pracują najciężej i najdłużej. I może nie są z natury pracowitsi od zamożnych, ale z pewnością są do owej „pracowitości” przymuszeni.
Obok ubóstwa skrajnego, które dotyka 5,2% ludności, jest jeszcze pojęcie ubóstwa ustawowego. Uwzględnienie tzw. granicy ustawowej wskazuje na grupę osób, które zgodnie z obowiązującymi przepisami są potencjalnie uprawnione do ubiegania się o przyznanie świadczenia pieniężnego z pomocy społecznej. W 2020 r. zasięg ubóstwa ustawowego wyniósł 9,1%. Jeżeli w jakiejś rodzinie dochód jest niższy niż 701 zł na osobę, to mu pomoc społeczna może do tych 701 zł dopłacić, ale nie więcej. Do tej kategorii z pewnością należą osoby zmuszone żyć z zasiłku stałego z powodu trwałej niezdolności do pracy w kwocie 645 zł. Są oni zobligowani by kwitując odbiór zasiłku składać pisemne zobowiązanie, że nie podejmą żadnego zatrudnienia. A pomoc społeczna może im dopłacić jeszcze najwyżej 56 zł. żeby dobili do kwoty 701 zł. Większość innych zasiłków, np. dodatek mieszkaniowy czy energetyczny jest odliczany od kwoty zasiłku. Tak więc jeżeli zasiłkobiorca dostanie np. dodatek energetyczny w kwocie 100 zł czy mieszkaniowy w wysokości 250 zł to o tyle umniejszona zostaje wypłata zasiłku stałego.
Od pierwszego stycznia 2022 r. mają podwyższyć ten zasiłek do 714 zł. Ogólnie rzecz biorąc pomoc społeczna to 700 zł na osobę. Jak za te pieniądze opłacić rachunki i wyżyć? Niestety pomoc społeczna nie dołącza żadnej instrukcji obsługi. Jest jednak rzeczą powszechnie znaną, że ludzie do tych głodowych zasiłków dorabiają, bo muszą, żeby nie stracić dachu nad głową, kupować leki, żeby żyć. Często dorabiają na czarno, bo podpisali zobowiązanie, że powstrzymają się od zarobkowania, więc gdyby się wydało, że pracują cofnięto by im zasiłki, a także dlatego że mają na głowie komorników. Tymczasem w tej strefie dochodowej strategia przetrwania (survival) nakazuje łączyć zasiłki z dochodami z dorywczych prac.
Na uwagę zasługuje fakt, że próg ubóstwa skrajnego i ustawowego jest praktycznie prawie taki sam : 645 vs. 701 . Jedocześnie w przedziale tym odsetek osób dotkniętych ubóstwem rośnie niemal dwukrotnie od 5,2% do 9,1%. Rosnące koszty utrzymania, zwłaszcza związane z zamieszkaniem każą dojść do wniosku, że osoby uprawnione do zasiłku z pomocy społecznej są dotknięte ubóstwem skrajnym. Zwłaszcza, że progi dochodowe uprawniające do pomocy społecznej są utrzymywane długo na zbyt niskim poziomie. Często też nieadekwatnym do rosnących kosztów utrzymania – co widać szczególnie w wielkich miastach.
Państwo polskie jest skąpe dla osób ubogich, pomoc społeczna jest tak mizerna, że wręcz wymusza aktywność zawodową i to w najgorszej formie, w szarej strefie, na najmniej korzystnych warunkach, przyczyniając się do utrwalania wyzysku. A każde zwiększenie transferu socjalnego rodzi sprzeciw pracodawców, którzy po wprowadzeniu wyższych zasiłków na dziecko (500+) podnieśli lament, że odbiera im to częściowo możliwość korzystania z taniej siły roboczej, bo wcześniej, żeby wykarmić swoje dzieci kobiety podejmowały się szczególnie ciężkich i nisko opłacanych pac.
Jest faktem, że zasiłek 500+ sprawił, że skrajne ubóstwo wśród dzieci praktycznie zanikło. W kraju, w którym zasiłki dla bezrobotnych to fikcja, bo przysługują one tylko przez rok a uprawnionych do nich jest zaledwie kilkanaście procent bezrobotnych, 500+ bywało dla ludzi nie mogących znaleźć zatrudnienia swoistą deską ratunku, chroniącą przez brakiem elementarnych podstaw egzystencji całe rodziny. Trudno jednak wyobrazić sobie utrzymanie dziecka za jedynie tak skromną kwotę. Według Instytutu Adama Smitha utrzymanie dziecka do 18 roku życia kosztuje 250 tys. zł, co daje miesięczny koszt 1157 zł. Oczywiście w bardzo licznych rodzinach gdzie dzieci jest więcej niż czworo koszty jednostkowe są mniejsze na zasadzie większej skali, ale takich rodzin jest przecież niewiele. Większość rodziców żeby wychować i utrzymać swoje pociechy musi pracować i pracuje.
Inna sprawa, że wskaźnik aktywności zawodowej jest w Polsce stosunkowo niski, co w świetle istnienia dużej szarej strefy zatrudnienia nie musi być do końca prawdziwe. Tak czy inaczej aktywność zawodowa w wieku 20-64 lata wynosi 75,5 proc., zaś w Unii Europejskiej niemal 79 proc. Różnica wynosi raptem 3.5% i nie jest porażająca. Co ciekawe pandemia COVID-19 nie wpłynęła na obniżenie aktywności zawodowej. Jest oczywiste, że większości krajów UE pomoc społeczna, zasiłki są wyższe niż w Polsce, a mimo to aktywność zawodowa jest tam większa niż u nas. Czyżby zasiłki u nas rozleniwiały, a u nich nie? Najwyższy w Europie wskaźnik aktywności zawodowej osiąga Islandia, ponad 81 % gdzie system pomocy społecznej jest niezwykle szczodry. „Gmina zapewnia świadczenia socjalne i opiekę społeczną nad dziećmi, jak również usługi dla osób niepełnosprawnych. Regularne usługi obejmują doradztwo w zakresie praw społecznych, wparcie w rozwiązywaniu problemów osobistych i dyskomfortów, wsparcie finansowe zarówno w formie dotacji jak i doradztwa w sprawach finansowych, dodatków mieszkaniowych, specjalnych dodatków mieszkaniowych jak i wynajmu mieszkań socjalnych.” Głosi informacja na stronie jednej z islandzkich gmin. Ten przykład prowadzi do wniosku przeciwnego do obiegowej opinii o rozleniwiających zasiłkach. Otóż owa islandzka „opieka socjalna” najwyraźniej zachęca do pracy.
Jedną z przyczyn popadania w biedę i bezradność jest brak prawdziwego wsparcia ze strony służb socjalnych państwa (gminy). Powszechna, zwłaszcza wśród samotnych matek jest depresja, która stała się choroba społeczną. Na to nakłada się brak dostępu do pomocy psychologicznej i opieki psychiatrycznej z prawdziwego zdarzenia. Przyczyną depresji są bardzo często niezapłacone rachunki, niezaspokojone potrzeby dzieci, poniżenie związane z ubóstwem, wreszcie brak perspektyw wyjścia ze spirali biedy i zadłużenia. Jeżeli dostępne na rynku oferty pracy pozwalają jedynie na wolniejsze zadłużanie się, a system wsparcia przez pomoc społeczną niczego tu nie zmienia, bierność i pogrążanie się w rozpaczy stanowią powszechną i dość spodziewaną reakcję.
Z drugiej jednak strony wiele osób, uzyskawszy nawet owo skąpe 500 zł na dziecko i trochę lepszą pracę, dzięki choćby wprowadzeniu zasady minimalnej stawki godzinowej, dostrzega „światełko w tunelu”. Bo zarobki plus zasiłki umożliwiają choćby wyjście z długów i w miarę normalną egzystencję. Albowiem bieda otępia, pozbawia nadziei. A pieniądze pomagają się podnieść jak śpiewa poeta :
„ Jezu jak się cieszę
Z tych króciutkich wskrzeszeń
Kiedy pełną kieszeń znowu mam
Znowu mogę myśleć
Trochę jakby ściślej
I wymyślać śmiało nowy plan.”

Jednym z czynników przedłużających wychodzenie z ubóstwa jest spirala długów, zwłaszcza tych lichwiarskich. Wiele osób mających dochody nominalne na niezłym, europejskim poziomie żyje na granicy minimum egzystencji, gdyż dochód jakim rozporządza po opłaceniu banków, lichwiarzy i innych rachunków jest rażąco niski. O poziomie życie decyduje zatem dochód „rozporządzalny”. Oficjalna definicja tego dochodu jest jednak myląca i brzmi następująco: „Suma bieżących dochodów gospodarstw domowych z poszczególnych źródeł, pomniejszona o zaliczki na podatek dochodowy od osób fizycznych płacone przez płatnika w imieniu podatnika, o podatki od dochodów z własności, podatki płacone przez osoby pracujące na własny rachunek, w tym przedstawicieli wolnych zawodów i osób użytkujących gospodarstwo indywidualne w rolnictwie oraz o składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne.” Sęk w tym, że wiele rodzin, osób, zwłaszcza tych uboższych, zadłużonych „rozporządza” na życie o wiele mniejszym dochodem, bo uszczuplonym o raty kredytu lub zajęcia komornicze. Problem dotyczy nie tylko tych ok. 3 mln osób, które mają problem ze spłatą zobowiązań, ale i z o wiele większa liczbą dłużników, którzy wprawdzie regularnie spłacaj, ale dzieje się to często kosztem zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych. W GUS-owskiej definicji „dochodu rozporządzalnego” pojawia się zdanie, że dochód ten jest przeznaczony na „wydatki i przyrost oszczędności”. Jednak większość polskiego społeczeństwa nie ma oszczędności tylko długi. Zaledwie 13% ankietowanych w przypadku utraty pracy mogłoby się utrzymać z oszczędności przez rok lub dłużej. Pozostali nie mają nic albo tyle żeby przetrwać od tygodnia do kilku miesięcy. Oficjalna propaganda utrzymuje, że ludzie nie oszczędzają z powodu inflacji i braku zysków na lokatach. Prawda jest jednak taka, że większość Polaków i Polek zarabia zbyt mało by coś odłożyć na czarną godzinę. Tymczasem górne 10% inwestuje w mieszkania i instrumenty finansowe. Spekulacja i boom na rynku nieruchomości powoduje coraz wyższe ceny mieszkań, a zatem wyższe koszty dla tych, którzy nie mają z czego oszczędzać. Koszt utrzymania mieszkania w dużym mieście sięga często 30% i więcej procent dochodu. Jeżeli do tego dodać ceny energii elektrycznej, gazu, wywozu śmieci, to okaże się, że nawet osobom nominalnie dobrze zarabiającym żyje się bardzo skromnie. Osobna kategorię stanowią rodziny/osoby zmuszone wynajmować mieszkanie po cenach wolnorynkowych. Bo na taki „luksus” trzeba przeznaczyć ekwiwalent miesięcznego wynagrodzenia.
Oficjalnie przeciętna polska rodzina wydaje ok. 10% swego dochodu na energię elektryczną. Oczywiście pod warunkiem, że nie zajmuje lokalu ogrzewanego prądem. Nawet osoby relatywnie zamożne mogą żyć w ubóstwie energetycznym, jeśli przeznaczają na energię przynajmniej 10% wg standardów UE, swoich przychodów lub żyją w niedogrzanych mieszkaniach. W zależności od użytej definicji, ubóstwo energetyczne obejmuje nawet 34% mieszkańców Polski.
Dochód narodowy wciąż rośnie i to szybko. Jednak jego podział jest bardzo niesprawiedliwy. Według badań zespołu Piketty’ego 10% najlepiej sytuowanych Polaków przejmuje 40% PKB. Górny 1 procent drabiny dochodowej zgarnia w Polsce 12,5 proc. krajowych dochodów, co jest drugim najwyższym wynikiem we Wspólnocie. Powodem ubóstwa w Polsce jest nadmierne bogacenie się klasy wyższej kosztem całej reszty. Sposobem na zmniejszenie nierówności są transfery socjalne, podwyższanie płacy minimalnej i wprowadzenie ustawowej minimalnej stawki godzinowej. Wymaga to z jednej strony wprowadzenia progresywnego systemu podatków dochodowych, z drugiej zaś takiej polityki społecznej, która skieruje pieniądze tam gdzie najbardziej ich brak.
I tu napotykamy na barierę ideologiczną budowaną wytrwale przez Leszka Balcerowicza i jego akolitów od początku transformacji. Według tej nowej wiary tknięcie pieniędzy zarabianych przez klasę wyższa jest świętokradztwem, gdyż klasie tej przypisuje się nadludzką moc sprawczą. To od tego, że oni właśnie będą zmotywowani do jeszcze szybszego bogacenia się zależy nasz rozwój, a nawet nasz byt. Przesłanie jest następujące: „Obojętnie jak wiele zarabiają najbogatsi, oni sobie na to zasłużyli. „
Na drugiej stronie tego równania są osoby, których dochody są tak niskie, że wymagają uzupełnienia ze wspólnej, budżetowej kasy. Otóż, według szkoły neoliberalnej pieniądze wydane na pomoc społeczną, to pieniądze wyrzucone w błoto. Biedni nie zasługują na wsparcie, bo nie dość się starali. System kapitalistyczny i jest nie tylko najdoskonalszy z możliwych, ale też i najsprawiedliwszy. Słusznie daje dużo tym na górze i słusznie każe tych na dole. Dlatego osoby skazane na ubieganie się o zasiłki są piętnowane jako nieroby, patologia, na których „uczciwi” (czytaj wypłacalni) obywatele złamanego grosza dawać nie powinni.
I ta wizja zwycięża, gdy z badań ankietowych wynika, że większość obywateli ma się za część klasy średniej. Średniej czy takiej, która nie ma nic wspólnego z tymi na dole, którzy zamiast wyciągać ręce po pomoc, powinni się bardziej postarać.
Jak przekonać ludzi, którzy panicznie boją się zaliczenia do tych na dole, że łączy ich z nimi wspólnota interesu. Że każdy kto żyje z pracy a nie kapitału, może znaleźć się w sytuacji kiedy pomoc państwa będzie mu niezbędna. Że wreszcie po to płacimy podatki, aby kiedy zajdzie potrzeba sięgać do wspólnie odłożonych funduszy i mieć na przetrwanie. To zadanie psychologicznie i politycznie niezwykle trudne, bo wymaga uznania, że realnie w Polsce najliczniejszą klasą jest klasa pracująca. Że wreszcie klasa średnia to wymysł neoliberalnej propagandy, który ma ich dyscyplinować i niszczyć wszelką solidarność, między ludźmi pracy, a tymi, którzy przegrali i zarabiają za mało, albo nie mogą już zarabiać, a przez całe pracowite życie należeli do tych 16 milionów ludzi pracy najemnej.
Klasa średnia to pojęcie i zjawisko, które wykształciło się w latach 70tych XX wieku, kiedy w krajach rozwiniętych ludzie pracy zaczęli zarabiać na tyle dużo by część swych zarobków odkładać, a nawet inwestować w tzw. instrumenty finansowe. Mieliśmy więc nową kategorię ludzi, którzy wprawdzie główny dochód wciąż osiągali z pracy, ale uzupełniali go zyskami z kapitału. Z pewnością są w Polsce specjaliści, uzyskujący dochody z pracy na poziomie zachodnioeuropejskim, którzy zarabiają dość by część dochodów inwestować, a nie wydawać na bieżące potrzeby. Jest to jednak grupa stosunkowo niewielka, najwyżej kilka procent a nie 70%, jak wynika z deklaracji polskiego społeczeństwa.
Mamy więc mit klasy średniej i każdy kto jeszcze nie musi korzystać z zasiłków za część owej klasy się uważa. Mamy mit klasy wyższej, jako przewodniej siły narodu (to tak zamiast klasy robotniczej, którą tak określano za komuny) oraz mit biednych nierobów i obiboków. Dopiero rozbicie tych mitów pozwoli na wdrożenie w naszym kraju nowoczesnej polityki społecznej na poziomie europejskim.
Wymaga to takiego minimum lewicowości jak przyznanie priorytetu, uznanie za dobry, mechanizmu redystrybucji budżetowej. Chodzi o to by sprawić aby ci na górze dzielili się swymi dochodami z tymi na dole. Obecnie natomiast, prze degresywnym systemie podatkowym całe społeczeństwo składa się na dobrobyt bogatych. Redystrybucja to nie tylko znak firmowy socjaldemokracji, ale tak naprawdę istota demokracji.
Duża część elit finansowych to darmozjady. Świat, społeczeństwo, gospodarka nie mają z nich żadnego pożytku, tak jak organizm nie ma pożytku z pasożyta. Jednak obrazowa fraza Jarosława Kaczyńskiego o „sięganiu do głębokich kieszeni” nigdy nie obrosła w czyn. Wciąż każda próba sprawiedliwszego podzielenia dochodu narodowego napotyka na zaciekły opór nie tylko tych, którym próbuje się cokolwiek uszczknąć, nie tylko podporządkowanych bogaczom mediów, ale i potencjalnych beneficjentów takie sprawiedliwszego podziału. Mamy do czynienia ze swoistym „syndromem sztokholmskim”, w ramach którego pokrzywdzeni twardo stoją po stronie swych krzywdzicieli. Dzieje się tak, ponieważ lewica przegrała walkę ideową. A ta parlamentarna nawet przeszła na stronę kapitału przeciwko światowi pracy, dużej części jej nominalnych beneficjentów.
Póki ludzie pracy będą skutecznie napuszczani na tych, którzy odpadli z wyścigu szczurów, zmiany będą trudne czy wręcz niemożliwe do przeprowadzenia. Aby je jednak kiedyś przeprowadzić, warto nie tylko zastanawiać się jak przekonać większość, że biednym warto pomagać, ale też nad kształtem i zakresem takiej pomocy. Co zrobić by odsetek osób dotkniętych skrajnym ubóstwem przestał rosnąć. Jak zapobiec ciągłej pauperyzacji pracowników. Rośnięciu przepaści między dochodami z pracy i z kapitału.
I na tym, nad oboma tymi wyzwaniami będziemy się zastanawiać, by spełnić postulat przywrócenia godności tym, których z niej obdarto, by potem zostawić ich bez pomocy.

Piotr Ikonowicz
[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-11-06 07:54:44

Dziś pracownicy supermarketów wyszli na ulice Warszawy. Sprzeciwiają się przymus

Adrian Zandberg:

[ad_1]
Dziś pracownicy supermarketów wyszli na ulice Warszawy. Sprzeciwiają się przymuszaniu do pracy w niedziele niehandlowe. Mają dość patologicznej sytuacji, gdy praca, którą powinno wykonywać trzech pracowników, spada na jedną osobę. Domagają się układu zbiorowego, który zagwarantuje wszystkim pracownikom handlu godne warunki pracy.

Jesteśmy z nimi! Czas na realny dialog społeczny. Korporacje, które zdominowały tę branżę, w innych krajach zawierają układy zbiorowe. Czas na taki układ w Polsce!



[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-11-04 17:02:17

Tak, jak ostrzegaliśmy, trwa jesień strajków i protestów. Protestuje budżetówka

Maciej Konieczny:

[ad_1]

Tak, jak ostrzegaliśmy, trwa jesień strajków i protestów. Protestuje budżetówka, dzisiaj protestowali pracownicy handlu, którzy chcą realnego przestrzegania ich praw i układu zbiorowego.

Dziś pracownicy supermarketów wyszli na ulice Warszawy. Sprzeciwiają się przymuszaniu do pracy w niedziele niehandlowe. Mają dość patologicznej sytuacji, gdy praca, którą powinno wykonywać trzech pracowników, spada na jedną osobę. Domagają się układu zbiorowego, który zagwarantuje wszystkim pracownikom handlu godne warunki pracy.

Jesteśmy z nimi! Czas na realny dialog społeczny. Korporacje, które zdominowały tę branżę, w innych krajach zawierają układy zbiorowe. Czas na taki układ w Polsce!





[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-11-04 17:02:17

Trwa szczyt klimatyczny w Glasgow. Światowi przywódcy przylatują odrzutowcami i

Razem:

[ad_1]
Trwa szczyt klimatyczny w Glasgow. Światowi przywódcy przylatują odrzutowcami i mówią piękne słowa o swoich dokonaniach i planach aby zatrzymać kryzys.

Co innego mówi rzeczywistość. Wszystko wskazuje na to, że emisje będą rosły, a państwa pierwszego świata i korporacje pędzą na czołowe zderzenie w imię niepohamowanego wzrostu.

Odpowiedzialna i oparta o naukę polityka to konieczność. Mamy dość oderwanych od rzeczywistości polityków. Mamy dość przedkładania pogoni za krótkofalowym zyskiem nielicznych nad ludzkie życie i godność, nad przyszłość planety. Pędzimy dziś do ocieplenia o 3°C ponad poziom przedprzemysłowy do 2100 roku.

W Razem rozumiemy, że można systemowo chronić środowisko, powstrzymać zmiany klimatu i dokonać sprawiedliwej transformacji gospodarki. Jako jedyna formacja konsekwentnie wskazujemy, że realne zielone państwo to państwo, które rozwiązało problem nierówności, a nie go pogłębiło.

Jak to zrobimy? Przeczytaj nasze pomysły na walkę z katastrofą klimatyczną – link znajdziesz w komentarzach!


[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-11-03 12:42:22

Każą nam tyrać po 16h

Anna Górska:

[ad_1]
☠️ Każą nam tyrać po 16h
☠️ wprowadzają prawo, które nas zabija w szpitalach
☠️ odbierają dużej części z nas prawo do bycia człowiekiem
☠️ chcą wznosić mury
☠️ i kontrolować umysły naszych dzieci.
Takie słabe te słodycze…
👻👻👻
Nie ma cukierków, to zróbmy wszystkim parawakom i liberałom psikusa i wygrajmy z nimi!
📈 Wprowadźmy progresywne podatki
🚑 ochronę zdrowia, która ratuje zdrowie i życie
👷 35godzinny tydzień pracy
👨‍👨‍👧‍👦 równość małżeńską
⚡ aborcję na życzenie
🇪🇺 czyli zwykły europejski standard.
Bez Was się nie uda!
http://wesprzyj.partiarazem.pl (klikalny link w bio)
#HappyHalloween
#halloween
#CukierekAlboPsikus
#DajPiątakaNaLewaka


[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-10-31 09:52:26

Przywrócić godność! O nowej polityce społecznej

Piotr Ikonowicz:

[ad_1]
Zasiłki z pomocy społecznej są głodowe. I ci, którzy twierdzą, że za zasiłki można wygodnie żyć nie mają pojęcia o czym mówią. Spróbujcie opłacić rachunki i przeżyć za 645 zł zasiłku stałego z powodu trwałej niezdolności do pracy. Rośnie grupa osób dotkniętych ubóstwem, a polityka społeczna nie hamuje tego procesu. Rośnie rozwarstwienie i obszary biedy. Aby się temu przeciwstawić trzeba przekonać ludzi, że korzystanie z pomocy społecznej nie jest niczym wstydliwym. Pomoc nam się należy, kiedy nie dajemy rady. I po to, żeby w czasie trudnym ona była, wszyscy płacimy podatki. Będziemy rozmawiać o tym, jak jest źle i co z tym zrobić.

https://www.facebook.com/events/4326900327429312/?ref=newsfeed
[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-10-27 14:45:36

Lumpeksy! Uwielbiam w nich kupować, a wszystkie ubrania, które widzicie na zdjęc

Maja Staśko:

[ad_1]
Lumpeksy! Uwielbiam w nich kupować, a wszystkie ubrania, które widzicie na zdjęciach, kupiłam właśnie tam!

Lumpeksy dają nie tylko możliwość znalezienia prawdziwego cuda, ale także ratują planetę.

Co sekundę na wysypisko trafia cała ciężarówka ubrań.

Rocznie powstaje około 100 milionów ton odzieży. Większość z nich nigdy nie będzie założona, a w drugim obiegu krąży mniej niż 1%.

Do produkcji jednej pary jeansów zużywa się kilkanaście tysięcy litrów wody. To 20-letni zapas picia dla jednej osoby.

30% ubrań ze sztucznego jedwabiu i wiskozy pochodzi z zagrożonych lasów. 70 milionów drzew rocznie ścinanych jest na rzecz firm modowych.

Sztuczne materiały powstają z ropy naftowej. Przy każdym praniu mikroplastiki w milionach ton trafiają wraz ze ściekami do rzek i oceanów. To powoduje śmierć zwierząt morskich.

Do produkcji ubrań wykorzystuje się często niskopłatną pracę pracowników z Azji. Czasem są to dzieci lub niewolnicy, np. Ujgurzy. Firmy przymuszają nawet do 100 godzin pracy tygodniowo. Dzięki temu koszulki z sieciówek mogą kosztować dosłownie grosze.

Kilka lat temu runęła fabryka ubrań w Bangledeszu. Zginęło ponad 1000 osób.

Taka jest cena masowej produkcji ubrań. Chyba za wysoka, prawda?

Gdy kupuję w lumpeksach, wielkie korporacje eksploatujące planetę i wyzyskujące pracowników nie mają z tego zysków. Planeta nie jest dodatkowo zaśmiecana, bo dobre ubranie nie ląduje na wysypisku, tylko w mojej szafie. I ile przy tym radości! Podwójnej: z ratowania świata i tworzenia swojego stylu!

A Wy, lubicie lumpeksy?

👕👖👔👗🧥👖🥻🩳👚

(To nie współpraca, tylko czysta radość z nowych łowów w lumpeksie i zgłębienia tematu!)






[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2021-10-24 21:32:47