[ad_1]
Polska jako kraj, w którym dobrze się krzywdzi dzieci
"Wiem, że wszyscy wiemy, że nasz kraj nie działa, ale mimo to uważam za stosowne przypominać co jakiś czas jak bardzo nie działa.
Przemoc w rodzinie. W zeszłym roku jej ofiarami padło 12 161 dzieci. Z rodzin zabezpieczono (umieszczając dzieci w rodzinach zastępczych, u dalszych krewnych, w ostateczności w placówkach) zaledwie 309 dzieci.
Przełożę to na procenty: 2.5% dzieci, wobec których odnotowano przemoc, zostało odizolowanych od sprawców.
Chciałabym, abyście to zapamiętali.
Teraz wróćmy do tych 309 dzieci: są to dzieci, które już się doczekały reakcji w postaci postanowienia sądu o zabezpieczeniu dzieci poza rodziną.
Czyli, wydawać by się mogło, sprawa bardzo klarowna i dopięta: w 2.5% przypadków podjęto interwencję. Jeszcze więcej: sąd zadziałał. Brawo dla sądu.
I teraz opowiem Wam kilka takich historii, w które nie uwierzycie:
– postanowienie sądu z początku stycznia o zabezpieczeniu dzieci poza rodziną, dzieci regularnie tłuczone przez rodzica, do dziś postanowienie nie zostało zrealizowane i dzieci nie zostały zabrane z rodziny;
– postanowienie sądu z lutego, przemoc wobec dzieci, postanowienie ostatecznie zrealizowane w… czerwcu;
– postanowienie z końca grudnia o zabezpieczeniu dzieci poza rodziną, na cito, przemoc. Dzieci nadal w rodzinie, ponieważ służby nie mogą ustalić, kto ma zabrać dzieci (sąd powinien przydzielić kuratora do zabrania dzieci z mieszkania, ale jeszcze go nie wyznaczył. Serio. Naprawdę.).
Takich historii jest więcej, dzieją się aktualnie. W jednym z przypadków kurator nie chciał sporządzać notatek z posiniaczenia dzieci (a były posiniaczone cały czas), ponieważ zorientował się, że nieco niepokojąco to wyglądało w świetle obsuwy w realizacji postanowienia.
I teraz fun fact: to jest ten sam kraj, w którym w minionym roku rodzice zgwałcili i zakatowali dziewięciomiesięczną Blankę z Olecka. Trzymiesięczny chłopczyk z Elbląga został skatowany przez ojca, również rok 2019. Trzylatek z Włocławka skatowany przez ojczyma, nie przeżył.
Nie wymieniam wszystkich medialnych przypadków maltretowania dzieci (również ze skutkiem śmiertelnym) z minionego roku, ale było tego sporo.
[W chwili, w której planowałam opublikować ten wpis RMFnews poinformowało o noworodku: maltretowanej czterotygodniowej dziewczynce z Malborka, obecnie znajdującej się w szpitalu ze złamaniem trzonu kości ramiennej, złamaniem obojczyka, kości udowej, kości ciemieniowej lewej i obrzękiem mózgu. Aktualnie dziewczynka jest w śpiączce farmakologicznej. Rodzice działali razem.]
Przypominam, że w Polsce nie mamy wdrożonej procedury "Serious Case Review", której domagała się Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, a która funkcjonuje w większości zagranicznych krajów.
Ta procedura polega na tym, ze ilekroć dojdzie do śmierci bądź poważnego skrzywdzenia dziecka w rodzinie, bada się okoliczności zdarzenia, analizuje dokumentację i wyciąga wnioski aby wiedzieć, który element systemu zawiódł i dlaczego. Jakich przepisów brakuje, a kto lekceważy te istniejące. Jakie sankcje należy zastosować, aby wyplenić lekceważenie przemocy wobec dzieci. Dzięki SCR można usprawniać system, przygotowywać rekomendacje, a przede wszystkim zrozumieć, które ogniwa systemu są najbardziej wrażliwe na na błędy i w jakim kierunku wobec tego należy pracować z kuratorami, asystentami rodziny, sędziami itd. Co należy poprawić, aby uratować kolejne dzieci.
Dzięki procedurze SCR pasywność urzędnicza ma mniejsze pole do popisu, bo z góry wiadomo, że jeśli dojdzie do tragedii to zostanie wszczęta niezależna procedura, będzie robiona analiza dokumentacji, mogą polecieć głowy tych, którzy dopuścili się zaniedbań obowiązków służbowych.
Ale w Polsce procedury SCR nadal nie ma, ten postulat nie wydał się nikomu decyzyjnemu na tyle istotny, aby się nim zająć (jeśli czytają mnie parlamentarzyści to podpowiem: INTERPELACJA. Interpelujcie, do cholery! To jest kurewsko ważna sprawa dotycząca bezpieczeństwa dzieci!).
Oczywiście kiedy dowiedziałam się o tym cyrku z niewykonywaniem postanowień miałam jedną myśl w głowie: napiszę o tym tekst w jakimś publicystycznym medium. Albo nadam temat znajomym dziennikarkom/rzom. Może coś się rozkręci.
Nie, moi drodzy, nic z tego. Bo skąd wiem o sprawach? Oczywiście od rodzin zastępczych, które na te dzieci czekają/czekały, są postanowienia z imiennym wskazaniem, ale sprawy stoją w miejscu. Ci ludzie nigdy w życiu nie podłożą publicznie swoich personaliów, ponieważ jeśli raz to zrobią to kolejnych dzieci już nie uratują – po prostu. Powiat nie będzie z nimi kontynuować współpracy.
Z kuratorami sprawa wygląda jeszcze gorzej, bo nie doniosą na sąd, który ich zatrudnia.
Krzywdzie dzieci z zasady towarzyszy milczenie: są często zbyt małe by mówić, a jeśli są starsze to są niewiarygodne, zmyślają, mówią ciszej niż ich rodzice, tkwią w konflikcie lojalności i nie mają nikogo, kto by miał obowiązek ich wysłuchać, bo choć mamy w Polsce asystenta rodziny to nie mamy asystenta dziecka. Ani pracownika socjalnego dla dziecka. Ani adwokata dziecka.
Dlatego w Polsce dobrze się krzywdzi dzieci. Bez większych konsekwencji, bo te wyciąga się rzadko.
W 2019 roku ponad 140 gmin w Polsce nie przyjęło programów przeciwdziałania przemocy w rodzinie, w tym Zakopane odrzuciło uchwałę po raz dziesiąty.
W 2017 roku prezydent Duda wprost zachęcał do niestosowania konwencji przeciw przemocy w rodzinie.
Jeden z tych przypadków, o którym wspomniałam, doczekał się już finału dzięki walce kilku osób. Dzieci trafiły do rodziny zastępczej, są bezpieczne. Ich rodzice wprawdzie na odchodnym poinformowali swoje córki, że odtąd będą w rodzinie zastępczej jeść robaki, bo tak się właśnie kończy zdrada rodziców i mówienie ludziom, co dzieje się w domu.
Ale te dzieci na swój pierwszy obiad w nowej rodzinie zjadły naleśniki.
I to były bardzo dobre naleśniki
[ad_2]
Źródło
Opublikowano: 2020-02-07 23:27:09