Dobromir Sośnierz z Konfederacji: niech ludzie kupują samochody

Maciej Konieczny:

[ad_1]

Dobromir Sośnierz z Konfederacji w programie "Polityka na ostro" stwierdził ostatnio, że dodatkowe połączenia autobusowe to marnotrawstwo publicznych pieniędzy, a dla dojeżdżających ma jedną radę – niech kupią sobie samochody.

To nie jest żadne rozwiązanie – i moje rodzinne Gliwice, i Katowice i w zasadzie wszystkie miasta w Polsce już stoją w godzinach szczytu w potężnych korkach. Tracimy na tym wszyscy – i czas, i pieniądze, bo transport publiczny jest tańszy, ale i zdrowie, bo setki tysięcy samochodów w miastach przyczyniają się do pogorszenia jakości powietrza.

My na Lewicy do problemu wykluczenia transportowego podchodzimy poważnie. Zamiast oczekiwać, że mieszkańcy zaczną rozwiązywać kwestie dojazdów na własną rękę, proponujemy systemowe rozwiązania, za które musi być odpowiedzialne państwo. Dlatego skierowałem zapytanie do marszałka województwa śląskiego o warunki konieczne do uruchomienia przewozów autobusowych pojazdami klasy midi w godzinach szczytu i zgodnych z taryfą przewozową Kolei Śląskich Sp. z o.o. na trasie z Katowic do Jastrzębia-Zdroju przez Żory, jak też z ewentualnymi wariantami rozkładowymi uwzględniającymi Wisłę i Ustroń.

Dobromir Sośnierz z Konfederacji: niech ludzie kupują samochody

W trakcie programu Agnieszki Gozdyry w Polsat News dyskutowano na temat wykluczenia transportowego i dojazdu z małych miejscowości. W temacie wypowiedział się obecny w studiu Dobromir Sośnierz z Konfederacji. Jego zdaniem dodatkowe połączenia autobusowe to marnotrawstwo publicznych pieniędzy…
[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2020-02-19 12:44:43

Gigantyczne długi zamiast zysków. Tak wygląda sytuacja wielu byłych ajentów sieci “Żabka”

Adrian Zandberg:

[ad_1]

Uwaga, będzie długo, ale wszyscy i wszystkie powinniście to przeczytać!

Praca ponad siły, a po latach – gigantyczne długi zamiast zysków. Tak wygląda sytuacja wielu byłych ajentów sieci “Żabka”. Od wielu lat odbijają się od kolejnych instytucji państwa, które nie chcą im pomóc. Teraz zakładają stowarzyszenie, żeby walczyć o swoje interesy, a ja jako poseł będę ich wspierał w tej walce. Dzisiaj zaprosiłem ajentki do Sejmu, gdzie na konferencji prasowej przedstawiły sytuację w jakiej się znalazły.

– Współpraca z Żabką oznacza pracę ponad siły, czasem po 17h dziennie, bo nie było mnie stać na dodatkowego pracownika, ciągłą presję i ogromny stres. Po kilku latach mam 120 tys. długu i nic więcej – mówiła Anna Mendrok, która prowadziła sklep przez kilka lat.

Jak wyjaśniła pani Anna, system rozliczeń z siecią powodował, że jej zobowiązania podatkowe były nieproporcjonalne w stosunku do dochodów. Z miesiąca na miesiąc rosło zadłużenie wobec skarbówki, którego nie była w stanie spłacić. – Kiedy zgłosiłam się do przedstawiciela Żabki, żeby wyjaśnić tę sytuację, zostałam zignorowana. Szybko dowiedziałam się, że to nie tylko mój problem – kosmiczne zobowiązania podatkowe dotykają niemal wszystkich ajentów w całej Polsce. Kontaktowały się ze mną osoby mające po 150, 200 czy nawet ponad 300 tys. długu – relacjonuje była ajentka. – Po zakończeniu współpracy dostajemy też zwykle ogromne wezwania do zapłaty ze strony samej sieci, po kilkadziesiąt tysięcy, a Żabka nie potrafi rzetelnie wyjaśnić, skąd te długi się wzięły – tłumaczyła Mendrok.

Anna Mendrok i Agnieszka Nowak na własną rękę próbowały składać skargi do wielu instytucji – od Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, przez Krajową Izbę Skarbową, Ministerstwa Sprawiedliwości i Finansów po premiera Morawieckiego. – Byliśmy zbywani, ignorowani, mówiono nam wprost: “z tą korporacją nie da się wygrać” – opowiadała Agnieszka Nowak. Razem z Anną Mendrok i innymi ajentami i ajentkami zakładają właśnie stowarzyszenie, które będzie skupiać uczestników rynku franczyzowego. Dziś tworzą nieformalne grupy wsparcia. – Jako pojedynczy ajenci jesteśmy bezsilni, nie mamy żadnych szans w dochodzeniu praw wynikających z umów. Chcemy walczyć o to, żeby powstało prawo chroniące małych przedsiębiorców przed wszechwładzą ogromnych korporacji franczyzowych – wyjaśniała Nowak.

Takich osób jak Agnieszka i Anna są w Polsce tysiące. Osób które ciężko pracowały, były uczciwe, rzetelne i zdeterminowane, a mimo to po latach zamiast zysku mają gigantyczne długi. To tysiące dramatów i ludzkich tragedii, które spotykają się z obojętnością instytucji państwa PiS. Ludzie odbijają się od ściany do ściany, nikt nie chce im pomóc. Może to mieć związek z licznymi powiązaniami prezesa Żabki, Krzysztofa Krawczyka, z obozem politycznym prawicy. Wiemy, że pan Krawczyk współpracuje z Wyższą Szkołą Kultury Społecznej i Medialnej o. Tadeusza Rydzyka. Sieć Żabka jest też partnerem nagrody “Człowiek Wolności” tygodnika “Sieci” czy gali “Gazety Polskiej”, gdzie uhonorowano Jarosława i Lecha Kaczyńskich za “walkę o Polskę”.

Pierwsza rzecz, którą trzeba zrobić, to poznać skalę problemu. Dlatego złożymy zapytania do Ministerstwa Sprawiedliwości i Ministerstwa Finansów, żeby dowiedzieć się, ile postępowań toczy się w sprawie sieci “Żabka” oraz jakie są rozmiary zaległości skarbowych byłych i obecnych ajentów. Będę też w pełni wspierał działania powoływanego właśnie stowarzyszenia i dążył do wprowadzenia systemowych zmian, chroniących ajentów Żabek i innych sklepów tego typu.


[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2020-02-18 14:43:36

Ludzie bezdomni

Piotr Ikonowicz:

[ad_1]

Ludzie bezdomni

Państwo S, popadli w długi z powodu kosztów leczenia. Oboje są po siedemdziesiątce. Oboje niepełnosprawni. Mieszkanie im zlicytowano i trafili na ulicę. Miasto Łódź, odmówiło pomocy mieszkaniowej argumentując, że im się ona nie należy bo ich niepełnosprawność (umiarkowana) to za mało i kwalifikowaliby się do pomocy gdyby mieli niepełnosprawność znaczną. Do przytułku nie mogli trafić, bo mają czternastoletniego psa, którego bardzo kochają. Trafili więc na działki do przyczepy kempingowej, której jakieś dobre dusze im użyczyły. Ludzie, którzy przyszli im z pomocą mają z tego powodu wielkie kłopoty. Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego, twierdzi, że w przyczepie mieszkać nie wolno.
Próbowaliśmy się dowiedzieć czy miasto Łodź prowadzi jakieś programy wychodzenia z bezdomności. Otrzymaliśmy odpowiedź, że owszem. Programy te nie polegają jednak na wynajmowaniu bezdomnym mieszkań socjalnych czy komunalnych a jedynie na przyznawaniu „grantów” organizacjom pozarządowym, od 50 000 zł. do 150 000 zł, na aktywizację osób bezdomnych, rozdawaniu paczek żywnościowych albo mydła. Słowem, jeżeli w Łodzi ktoś trafia na ulicę to najprawdopodobniej będzie bezdomny aż do śmierci.
Nie możemy się z tym pogodzić, zwłaszcza, że szczególnym określonym przez Konstytucje RP obowiązkiem władzy publicznej jest przeciwdziałanie bezdomności (art. 75 Konstytucji RP). W wielu miastach, w tym w stolicy prowadzone są programy wychodzenia z bezdomności, których efektem jest zawieranie z osobami bezdomnymi umów najmu w lokalach należących do mieszkaniowego zasobu gminy. Tymczasem w Łodzi taka droga nie istnieje. Bezdomność to najwyższy stopień wykluczenia społecznego. Tymczasem przeznaczenie w 2020 r. 140 000 zł. na walkę z bezdomnością w Łodzi ma służyć jedynie zapewnieniu minimum egzystencji i pokrycie opłat za pobyt w schroniskach dla bezdomnych. Człowiek w noclegowni czy przytułku wciąż pozostaje bezdomny. A większość przeznaczonych przez miasto żenująco niewielkich środków i tak skonsumują owe organizacje pozarządowe, które je otrzymają.
W tej sytuacji postanowiliśmy wyruszyć do Łodzi by uratować parę starszych, schorowanych ludzi. Znaleźli się ludzie dobrej woli gotowi pokryć koszty wynajmu jakiegoś pokoju w mieście. Ale na tym nie zamierzamy poprzestać. Będziemy dążyć, aby Łódź wzorem innych miast zaczęła przyznawać bezdomnym mieszkania do wynajęcia.

Piotr Ikonowicz

[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2020-02-17 08:54:25

Ostatnie posiedzenie Sejmu zapamiętane zostanie głównie z racji gestu Lichockiej

Maciej Konieczny:

[ad_1]

Ostatnie posiedzenie Sejmu zapamiętane zostanie głównie z racji gestu Lichockiej. Nic zresztą dziwnego. Jak się właśnie zdecydowało o przekazaniu dwóch miliardów złotych na partyjną propagandę zamiast na walkę z nowotworami, to nie jest najlepszy moment na pokazywanie ludziom fucka. Nie pomogło też bieganie po sali i pokazywanie wszystkim środkowego palca żeby przekonać, że się go nie pokazywało. Prawdziwa uczta dla sejmowych fotografów, ale linia obrony, umówmy się, taka sobie. Joanna Lichocka została niekwestionowaną gwiazdą posiedzenia, a szkoda, bo działy się na nim rzeczy ważne, straszne, a nawet dobre.

Przyjęto budżet, w którym próżno szukać ratunku dla niedofinansowanej ochrony zdrowia, edukacji czy mieszkalnictwa. Budżet pełzającej prywatyzacji i rosnących podziałów klasowych. Bo upadek publicznej edukacji i służby zdrowia sprawią, że ci których na to stać, skorzystają z oferty rynkowej. Reszta skazana będzie na wielomiesięczne kolejki do lekarza, na szkoły, z których uciekły najlepsze nauczycielki i wynajem mieszkania za trzy czwarte swojej pensji. Ani 500+, ani trzynasta emerytura tej przepaści nie zdołają zakopać.

Najtragiczniejszym wydarzeniem zeszłotygodniowego Sejmu była jednak dalsza prywatyzacja naszych emerytur. Powszechny system emerytalny będzie oparty na zasadzie międzypokoleniowej solidarności, albo nie będzie go wcale. Jedynym realnym gwarantem, że emerytury zostaną nam wypłacone jest państwo. Tak to działa od dziesiątek lat we wszystkich cywilizowanych krajach i nie ma prawa działać inaczej. Tymczasem rząd chce wyprowadzić sto sześćdziesiąt miliardów złotych publicznych pieniędzy przeznaczonych na emerytury do sektora prywatnego, bez żadnej gwarancji, że kiedykolwiek emeryci zobaczą je z powrotem. No i pewnie nie zobaczą, bo rolą prywatnych instytucji finansowych jest dbanie o swój własny zysk, a nie o stabilność i przewidywalność systemu emerytalnego. To, co napiszę, będzie dla wielu kontrowersyjne, ale dla mnie właśnie prywatyzacja emerytur jest najgorszym ze wszystkiego, co Prawo i Sprawiedliwość zrobiło do tej pory.

Rola opozycji w parlamencie bywa frustrująca. Rzadko ma się realny i decydujący wpływ na zapadające decyzje. Tym bardziej cieszę się, że dzięki głosom Lewicy udało się zdobyć bardzo potrzebne pieniądze na ochronę zdrowia i dla samorządów. Stało się tak dzięki wprowadzeniu opłaty cukrowej i opodatkowaniu sprzedaży małpek (wódki w małych butelkach). Przyjęliśmy dobrą ustawę, która z jednej strony przeciwdziała szkodliwym dla zdrowia zachowaniom, a z drugiej generuje środki na bardzo potrzebne publiczne działania w zakresie ochrony zdrowia, profilaktyki i promocji zdrowego trybu życia. Zrobiliśmy to wbrew ostremu lobbingowi ze strony ponadnarodowych korporacji produkujących wysoko słodzone napoje. Prawo i Sprawiedliwość pod presją Lewicy choć raz postawiło się Amerykanom, którzy jeszcze ostatniej nocy przed głosowaniem na specjalnym spotkaniu z rządem próbowali zablokować ustawę. Dzięki działaniu Lewicy udało się też pozbyć z głosowanej ustawy luki prawnej, która dawałaby wielkim sieciom handlowym przewagę nad polskimi producentami.

Co znaczące, ustawę przyjęliśmy wbrew jednoznacznemu sprzeciwowi Koalicji Obywatelskiej, która na co dzień dużo mówi o niedofinansowaniu samorządów i upomina się o pieniądze na ochronę zdrowia. Cóż, słowa nie kosztują. Naprawdę nikt nikomu nie zabrania być liberałem, ale przydałoby się trochę konsekwencji. Od głosu wstrzymali się młodzi posłowie Solidarnej Polski, którzy wbrew nazwie własnego ugrupowania poprzysięgli, że za żadnymi nowymi podatkami nie zagłosują nigdy. Pozostaje współczuć posłowi Tadeuszowi Cymańskiemu następców.

Koniec końców ustawa przeszła głosami Lewicy. Wbrew liberałom, lobbystom, wielkim korporacjom i amerykańskiej administracji. Muszę powiedzieć, że jestem z tego cholernie dumny.

[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2020-02-16 13:39:43

Dziś w Grodzisku Mazowieckim odbyło się walne zebranie KMZ OZZ Inicjatywa Pracownicza w Danfoss Poland! Gratulujemy nowo

OZZ Inicjatywa Pracownicza:

[ad_1]

Dziś w Grodzisku Mazowieckim odbyło się walne zebranie KMZ OZZ Inicjatywa Pracownicza w Danfoss Poland! Gratulujemy nowowybranym władzom i trzymamy kciuki za plany komisji na ten rok oraz nadchodzące działania!


[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2020-02-15 15:48:41

Śpiewak: sprzedane pokolenie w państwie z papieru – Polsat News

Jan Śpiewak:

[ad_1]

Mój debiut w magazynie polsatnews.pl. Polecam.

Gospodarka rośnie, płace rosną, przedsiębiorstwa notują gigantyczne zyski. Jeśli jest tak super, to czemu jest dla wielu jest tak źle? W wyjątkowo ciężkiej sytuacji są młodzi ludzie, którzy wchodzili na rynek pracy w ciągu ostatniej dekady. Znaleźli się w pułapce drogich mieszkań, niskich pensji i śmieciowych form zatrudnienia.

Jakiś czas temu poprosiłem w mediach społecznościowych, żeby ludzie wysyłali mi swoje historie związane z mieszkaniem. Odzew mnie zaskoczył. Dostałem dziesiątki wiadomości, które układają się w jeden wzór. Koszty mieszkania przytłaczają pokolenie dwudziesto- i trzydziestolatków. Wynajem jest dla nich zbyt drogi, a kredyt niedostępny, bo nie mają zdolności kredytowej albo odłożonego wkładu własnego. Założenie rodziny w Polsce urasta do heroicznego aktu, który wymaga od młodych ludzi ogromnych wyrzeczeń. Tysiące młodych ludzi znalazło się w pułapce. Stres z tym związany źle wpływa na psychikę i rodzinne życie. Wolny rynek mieszkaniowy okazał się iluzją, która zamienia niezależnych ludzi w chłopów pańszczyźnianych. Nawet jeśli kogoś już stać na mieszkanie – wybór jest ograniczony, a wykonanie pozostawia wiele do życzenia.

(…)

Wyzwania czyli nierozwiązywalne zagadki

Nasi politycy ciągle nam mówią: radź sobie sam, walić biedę i państwo to zło. Sami jednak wraz z superbogatymi żyją w pełnym socjalizmie. Parlamentarzyści maja dziesięciokrotnie wyższą sumę wolną od podatków niż zwykli śmiertelnicy. Polscy superbogacze nie płacą podatków albo płacą znacznie niższe niż klasa średnia i najubożsi. To właśnie na nich spada ciężar utrzymania państwa, które mimo zapowiedzi rządu Prawa i Sprawiedliwości jest coraz bardziej papierowe. Uniwersytety zamieniły się w szkółki zawodowe przyuczające do pracy w korporacji. Głównym produktem eksportowym kraju nie są elektryczne samochody obiecane przez Morawieckiego, ale tania siła robocza. Służba zdrowia jest w stanie przedzawałowym, średnia wieku pielęgniarek zbliży się niedługo do wieku emerytalnego. Z obiecanych stu tysięcy mieszkań na tani wynajem zbudowano dziewięćset. Państwo nie potrafi sobie poradzić z tak prostymi problemami jak walka ze smogiem, czy zabici na drogach. Dla naszej klasy politycznej te wyzwania stanowią nierozwiązywalne zagadki.

(…)
Patopolityka i praca do śmierci

Wiele wskazuje na to, że czeka nas katastrofa naturalna bez precedensu. Zima była sucha i ciepła. W Warszawie nie było pełnego dnia z pokrywą śnieżną. Co w tym czasie robią nasze władze samorządowe i centralne? Niszczą na gigantyczna skalę środowisko naturalne. Wycina się 150-letnie drzewa o pomnikowych wymiarach, w samorządach betonuje się wszystko i wszędzie. Tysiące zrewitalizowanych rynków zalanych betonem i granitem świadczy o cywilizacyjnym i intelektualnym upadku polskiego państwa. W miastach i na przedmieściach każdy skrawek ziemi musi zamienić się w deweloperkę. Prawdziwa cywilizacja śmierci.

(…)

Nikt już w państwo i jego instytucje nie wierzy. Wszystko jest politycznym spektaklem, który ma przykryć zawłaszczanie państwa przez partię i jej nominatów. Polska jest jak zastaw czerwonego sukna z kart Potopu. Tylko tym razem nie rozrywają go Szwedzi, Turcy i Prusacy, ale nasi właśni polscy patopolitycy. Nikt z moich rówieśników nie wierzy, że będzie mieć na starość jakąkolwiek emeryturę. Plaga śmieciówek i fikcyjnego samozatrudnienia powoduje, że będziemy pokoleniem, które na starość będzie głodować. W przypadku naszych starszych braci i sióstr w grę wchodzi jeszcze odwrócona hipoteka. W naszym przypadku już chyba tylko na wzór amerykański praca do śmierci albo oddawanie krwi za pieniądze. Oczywiście jeśli do emerytury w ogóle dożyjemy. Nasza klasa polityczna zainteresowana jedynie tym jak przytulic parę złotych. Jej perspektywa wyznacza jedna kadencja. Myśląc w perspektywie czterech lat można mieć w nosie globalne ocieplenie. Nie interesuje ich, co zostawią po sobie swoim dzieciom. Po nas choćby potop brzmi dewiza odrealnionych elit. Dzisiaj powinno brzmieć: po nas choćby pustynia.

Śpiewak: sprzedane pokolenie w państwie z papieru – Polsat News

Gospodarka rośnie, płace rosną, przedsiębiorstwa notują gigantyczne zyski. Jeśli jest tak super, to czemu jest dla wielu jest tak źle? W wyjątkowo ciężkiej sytuacji są młodzi ludzie, którzy wchodzili na rynek pracy w ciągu ostatniej dekady. Znaleźli się w pułapce drogich mieszkań, …
[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2020-02-15 10:56:30

Obejrzyj PiS-owski skok na emerytury. Posłowie Razem o skoku na kasę

Razem:

[ad_1]

Premier Mateusz Morawiecki nie zorientował się jeszcze, że nie pracuje już w banku, tylko jego nowa praca polega na dbaniu o Polki i Polaków, a nie kolegów-banksterów z finansjery.

Obejrzyjcie wystąpienia parlamentarzystek Razem w sprawie emerytur!

[fb_vid id=”photo_id”:”1245653562306236″”][fb_vid id=”1245653562306236″]
[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2020-02-14 11:55:17

Korytarz za ćwierć miliona, czyli patodeweloperka w pełnym rozkwicie.

Jan Śpiewak:

[ad_1]

Korytarz za ćwierć miliona, czyli patodeweloperka w pełnym rozkwicie.

405 040 złotych żądą od kupującego deweloper za to wspaniałe mieszkanie w Poznaniu. Sam korytarz w tym mieszkaniu kosztuje 265 tysięcy złotych! Fatalnie rozplanowane i koszmarnie drogie to powinna być dewiza polskich deweloperów.

"Rybaki 1 to inwestycja dla zwolenników innowacyjnej technologii i nowoczesnej sztuki. Ekologii i estetyki. Współczesnych trendów i staromiejskich klimatów.
Jedynym ograniczeniem jest tylko wyobraźnia."

Wyobraźnia i 400 koła w portfelu. Ta oferta to symbol patologii polskiego rynku mieszkaniowego. W Warszawie tymczasem pękła granica 10 000 złotych za metr kwadratowy mieszkania.

"Jak wylicza money.pl, "statystyczny Polak" za średnią pensję w wysokości 5169 zł kupi w stolicy 0,51 metra kwadratowego. Oznacza to, że na 50-metrowy lokal trzeba by odkładać – bez wydawania ani złotówki – 97 miesięcy. Odkładając po 2 tys. miesięcznie, mieszkanie można by kupić po 250 miesiącach czyli 21 lat oszczędzania, oczywiście przy hipotetycznych stałych cenach nieruchomości."

Rynek mieszkaniowy został pieczołowicie skonstruowany przez polityków, którzy od lat robią wszystko, żeby marże deweloperskie sięgały 30 procent a kredyt hipoteczne należały do najdroższych w europie. Po drodze zlikwidowali budownictwo społeczne i ustanowili monopol deweloperów na mieszkania. Zlikwidowali też planowanie przestrzenne więc nowe osiedla są pozbawione infrastruktury, za którą potem płaci samorząd czyli jeszcze raz my w postaci naszych podatków. Przez lata pompowali za pomocą programów Mieszkanie dla Mlodych czy Rodzina na Swoim bańkę pompując gigantyczne pieniądze w deweloperów, stymulując popyt nie zwiększając podaży. Dzisiaj lobby dewelopersko-bankowe jest jednym z najpotężniejszych w kraju, przed którym klękają politycy wszystkich ugrupowań.

Nie wiem kogo dzisiaj stać na mieszkanie jeśli nie masz bogatych rodziców. Przysyłajcie mi oferty i Wasze historie. Będę do tematu wracał.


[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2020-02-12 09:02:29

Poznań: Portierzy i portierki pikietowali przed sądem. Nadal nie dostali wynagrodzeń

OZZ Inicjatywa Pracownicza:

[ad_1]

Przecież od wielu lat jest podejmowany taki outsourcing i to nie jest pierwsza taka sprawa – mówi. – Była sprawa pań sprzątających w sądzie, które od wynajętej firmy nie dostały zapłaty, była sprawa z UAM, też sprzątaczki. I czy to coś zmieniło? Nadal podpisuje się umowy z firmą wynajmującą firmę, która wynajmuje firmę. A ludzie czekają 16 miesięcy na wypłatę. A przecież to nie są młodzi ludzie. Gdy dzwoniłem, żeby ich zawiadomić o rozprawie, okazało się, że troje z nich jest w szpitalach. Może o to chodzi? Może stąd to przeciąganie? Czekanie, aż problem się sam rozwiąże? Wszyscy rozkładają i umywają ręce.

https://tenpoznan.pl/poznan-portierzy-i-portierki-pikiet…/…/

Poznań: Portierzy i portierki pikietowali przed sądem. Nadal nie dostali wynagrodzeń

Szesnasty miesiąc portierki i portierzy strzegące obiektów zarządzanych przez Zarząd Komunalnych Zasobów Lokalowych (ZKZL) czekają na swoje zaległe wynagrodzenia. Teraz wytoczyli sprawę prokuraturze. Za opieszałość.
[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2020-02-11 17:16:15

Obejrzyj Posiedzenie Rady Ochrony Pracy 11.02.2020

Adrian Zandberg:

[ad_1]

W 2018 roku rząd PiS wprowadził nowy rodzaj śmieciówki. Obowiązuje ona w rolnictwie. Zatrudnieni w ten sposób nie są chronieni ani przez płacę minimalną, ani przez inne przepisy Kodeksu Pracy. Nie przypadkiem ustawę z 2018 roku określano mianem „ustawy o przywróceniu zawodu parobka”. Inspekcja w praktyce nie przeprowadza kontroli u rolników indywidualnych, którzy korzystają z tego typu umów. Bywa, że w gospodarstwach nie są przestrzegane nawet podstawowe zasady bezpieczeństwa i higieny pracy. Główny Inspektor Pracy, potwierdza, że problem jest realny. Potrzebna jest zmiana prawa, żeby inspekcja mogła chronić pomocników rolnych przed wyzyskiem, a często zagrożeniem dla życia i zdrowia.

Dziś, na posiedzeniu Rady Ochrony Pracy, mówiłem o tym, że pomocnicy rolni nie powinni być traktowani jak pracownicy drugiej kategorii. Zasady, które chronią pracowników przed wypadkami i ubóstwem, muszą obowiązywać wszystkich. Rolnicy, którzy prowadzą kilkusethektarowe gospodarstwa, nie powinni być traktowani wyjątkowo, bardziej pobłażliwie niż inni. Nie ma powodu, by zwalniać ich od przestrzegania zasad, które obowiązują wszystkich przedsiębiorców.

[fb_vid id=”photo_id”:”2185623808207293″”][fb_vid id=”2185623808207293″]
[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2020-02-11 15:57:35

Politycy PiS i rząd mają gdzieś szpitale. Wolą drogie zabawki do zabijania niż z

Razem Podkarpackie:

[ad_1]

Politycy PiS i rząd mają gdzieś szpitale. Wolą drogie zabawki do zabijania niż zdrowie Polek i Polaków ⁉️

Likwidowane są kolejne oddziały, zwalnianie są pielęgniarki, których brakuje, a szpitale stoją nad przepaścią. Ostatnio zlikwidowano porodówkę w Ustrzykach, szpital ma ogromne długi, ale rząd nic z tym nie robi. Państwo polskie wycofuje się z Bieszczad. Najpierw wykończono publiczny transport zbiorowy, kolej i autobusy. Teraz czas na szpitale.

W Polsce według szacunków szpitale powiatowe zadłużone są na ponad 1,7 mld złotych. Nowe odrzutowce bojowe F-35 kosztują, uwaga… 18 mld złotych!!! Zamiast przeznaczyć środki na oddłużenia, wydajemy na broń. To jest niezrozumiałe i nieodpowiedzialne zachowanie. W ten sposób Prawo i Sprawiedliwość oraz rząd działają na szkodę obywateli Polski, szczególnie takich miast, jak Ustrzyki Dolne, Sanok czy Kolbuszowa.

PiS miało zadbać o Polskę powiatową. Tymczasem następuje tam dalszy rozkład publicznej opieki zdrowia i publicznego transportu zbiorowego. Nie możemy dalej nabierać się na proludzką, prospołeczną twarz PiS. Tylko lewica jest w stanie tę zapaść w ochronie zdrowia czy transporcie naprawić

➡️Postulujemy zwiększenie nakładów na publiczną ochronę zdrowia do 7,2% PKB oraz na kształcenie lekarzy, pielęgniarek i personelu medycznego. Utrzymamy i dofinansujemy szpitale powiatowe. Obowiązkiem państwa polskiego jest zapewnienie wszystkim dostępu do publicznej opieki zdrowia w miejscu zamieszkania, a nie 30-50 km dalej!

Nie zostawimy mieszkańców południowego Podkarpacia. Razem z nimi będziemy walczyć o lepszą opiekę zdrowotną. Powstrzymamy likwidację oddziałów szpitalnych i samych szpitali. Będziemy interweniować w Ministerstwie i samorządzie lokalnym. Bieszczady zasługują na dobrą ochronę zdrowia!


[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2020-02-11 15:23:37

Rok 2020 przyniósł u mnie duże zmiany. Dokładnie za miesiąc pierwszy raz w Gdańsku zmienię miejsce na sali rozpraw. Z po

Grzegorz Ilnicki:

[ad_1]

Rok 2020 przyniósł u mnie duże zmiany. Dokładnie za miesiąc pierwszy raz w Gdańsku zmienię miejsce na sali rozpraw. Z pozycji pełnomocnika przesiądę się za stół sędziowski. Zostałem wybrany na 4 letnią kadencję ławnika w wydziale pracy i ubezpieczeń społecznych Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe w Gdańsku.
Co to oznacza w praktyce? Będę zasiadać w 3 osobowym składzie, który sądzi sprawy dotyczące zwolnień (a więc przywrócenia do pracy i odszkodowań), ustalenia istnienia stosunku pracy (umowy śmieciowe), mobbingu i dyskryminacji oraz innych roszczeń, które są formułowane łącznie z tymi sprawami. Ławnik to sędzia społeczny, wybierany przez radę miasta. Przy wydawaniu wyroku jego głos liczony jest tak samo, jak sędziego zawodowego, ma taką samą wagę. Możliwe jest więc, przy braku jednomyślności, przegłosowanie sędziego zawodowego przez dwóch ławników lub ławnika przed sędziego z drugim ławnikiem. Każdy członek składu może także zgłosić zdanie odrębne.
Kiedy 10 lat temu rozpoczynałem pracę pełnomocnika procesowego, mój szef, doświadczony radca prawny mówił mi, że jego zdaniem dostęp do stanowisk sędziowskich powinien następować po latach pracy w sądzie jako zastępca procesowy, tak aby sędziowie lepiej rozumieli problemy stron procesu i cały proces zabiegania o uzyskanie rozstrzygnięcia sprawy. Po kilku latach wróciłem do tych rozważań i pomyślałem, że skoro większość spraw, które prowadzę dotyczą stosunku pracy i przemierzam na codzień Polskę wzdłuż i wszerz pomiędzy sądami pracy w różnych województwach, to uzbierałem sporo przemyśleń, co do tego jak powinien wygląd proces przed sądem pracy. Pracuję zresztą ze związkami zawodowymi, pracownikami, ale także pracodawcami i jest to taka suma doświadczeń, która pozwala obiektywizować słuszne racje i interesy stron stosunku pracy. Mam więc małą nadzieję, że będę zwyczajnie przydatny wymiarowi sprawiedliwości przy rozstrzyganiu sporów przed sądem pracy. Szczególnie że moją kandydaturę zgłosiły wspólnie OPZZ Konfederacja Pracy i PZP Lewiatan, a więc środowiska sobie najczęściej odległe.
Moi koledzy radcowie i adwokaci pomysł ubiegania się o funkcję ławnika przyjmowali najczęściej ze zdziwieniem i lekkiem uśmiechem. Trudno mi zliczyć, ile razy pojawiało się pytanie „po co ci to?”. Funkcja ta kojarzy się z biernym przyglądaniem się rozprawie i tak naprawdę fasadowością udziału obywateli w wymiarze sprawiedliwości. W dużej mierze tak też dzisiaj jest. W Szwajcarii sprawy pracownicze sądzą jednak składy, w których obok sędziego zawodowego znajdują się sędzia-pracownik i sędzia-pracodawca, w taki sposób, aby wyroki wydawane były z udziałem czynnika społecznego.
Przez ostatnie lata nakrytytykowałem się sądów pracy. Ich powolnego działania, a często i oderwania od rzeczywistości. Dzisiaj role się dla mnie odwracają i pojawia się wyzwanie takiego wykonywania mandatu, aby było one zgodne oczekiwaniami, o których sam wcześniej mówiłem.
Nie rezygnuję w żaden sposób z pracy pełnomocnika. Prowadzę teraz sporo spraw przed Sądami w Warszawie, Gdyni, Poznaniu, Bydgoszczy, Toruniu i Koszalinie. W Gdańsku moja praca będzie wymagała pewne namysłu.

Ciekaw jestem ciężaru togi z fioletowym żabotem, bo ciężar mojej pracy przesuwa się z walki o klienta na rozwagę w ocenie racji stron. Uprasza się trzymać kciuki za powodzenie w tej misji



[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2020-02-11 12:04:53

Już jutro! TRWA WALKA O GODNE WARUNKI ZATRUDNIENIA PORTIEREK I PORTIERÓW!

OZZ Inicjatywa Pracownicza:

[ad_1]

Już jutro! TRWA WALKA O GODNE WARUNKI ZATRUDNIENIA PORTIEREK I PORTIERÓW!
Spotykamy się przed sądem na al. Marcinkowskiego w poniedziałek, 11 lutego ok. 11:30,
BĄDŹCIE CHWILĘ WCZEŚNIEJ, bo żeby wejść na rozprawę na salę sądową ( zaczyna się o 11:55) będzie trzeba wejść tam z wyprzedzeniem.

W poniższym oświadczeniu przeczytacie jak na ten moment wygląda walka o zaległe pensje i godne zatrudnienie:

16 miesięcy walki poznańskich portierek i portierów o zaległe wynagrodzenie
Miasto obojętne, PIP bezradna, Prokuratura opieszała

Szesnasty miesiąc portierki i portierzy strzegące obiektów zarządzanych przez Zarząd Komunalnych Zasobów Lokalowych (ZKZL) czekają na swoje zaległe wynagrodzenia. Poszkodowanych jest ok. 20 osób. W przypadku niektórych z nich jest to nawet ponad 5000 zł. Nie wypłaciła ich firma, która jesienią 2018 roku wykonywała na zlecenie ZKZL usługę fizycznej ochrony budynków miejskich. Z powodu naruszenia praw pracowniczych, ZKZL zerwał z nią umowę, a ona nie wypłaciła ludziom pieniędzy.

Związek zawodowy Inicjatywa Pracownicza powiadomił zarówno Państwową Inspekcję Pracy, jak też Prokuraturę. Inspekcja Pracy stwierdziła, że w sprawie tej jest bezradna, bowiem pracodawca celowo unika kontroli oraz także skierowała sprawę do Prokuratury.

W Prokuraturze do maja 2019 roku trwały spory kompetencyjne (czy sprawa ma być badana w Warszawie czy w Poznaniu). Następnie przesłuchano wskazanych w powiadomieniu o przestępstwie dwoje świadków i przedstawiciela Inicjatywy Pracowniczej. Po czym Prokuratura zaniechała dalszych działań do listopada 2019 roku. W listopadzie troje poszkodowanych (przy wsparciu Inicjatywy Pracowniczej) skierowało do sądu skargę na opieszałość Prokuratury, domagając się od niej odszkodowania. Pierwsza rozprawa odbędzie się 11 lutego br.

Inicjatywa Pracownicza uważa, że znamienny jest fakt, iż państwo nie potrafi wyegzekwować należnych wynagrodzeń i pozwala, aby zastały przywłaszczone publiczne pieniądze, które miały trafić do rąk portierów i portierek. Poprzednim razem podobna sytuacja miała miejsce w odniesieniu do sprzątaczek Uniwersytetu im. A. Mickiewicza i poznańskich sądów. Wówczas także okazało się, że organy państwa (w tym sądy) rozkładały i umywały ręce. Część poszkodowanych odzyskała swoje pieniądze dopiero dzięki publicznej zbiórce. Biznesmeni-złodzieje pozostali nieuchwytni.

Obie sprawy łączy to, iż poszkodowane osoby pracowały na outsourcingu, który okazuje się wygodnym transferem publicznych pieniędzy do prywatnych kieszeni. Władze miasta i ZKZL – choć doskonale poinformowane, czym się zwykle kończy outsourcing – dystansują się od problemu. Wymagają wprawdzie dziś od zleceniobiorców, aby zatrudnieni mieli umowy o pracę i minimalne wynagrodzenia, ale sposób nadzór na wykonywaniem zlecenia, pozostawia wiele do życzenia.

Społeczna kontrola jest także coraz słabsza. Po kilkakrotnym zmianie firm ochroniarskich w ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy, zdecydowana większość zatrudnionych, którzy półtora z górą roku temu upomnieli się o swoje prawa i pieniądze, została zwolniona. Dokonał się lokaut. Nieliczne okradzione portierki które pozostały na stanowiskach, są nierówno traktowane w zatrudnieniu i szykanowane. Wszystko powoli wraca w stare koleiny wyzysku.

Sprawa jest też o tyle bulwersująca, że ofiarami są seniorzy i seniorki, zmuszone okolicznościami do pracy zarobkowej. Nie pierwszy raz zostali oszukani. Wielu z nich potrzebuje pieniędzy na leczenie i rekonwalescencję po przebyciu operacji – jak w przypadku ww. trójki osób, które domagają się odszkodowania za opieszałość Prokuratury.

Komisja Międzyzakładowa OZZ Inicjatywa Pracownicza przy Teatrze Ósmego Dnia
Poznańska Komisja Międzyzakładowa OZZ Inicjatywa Pracownicza


[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2020-02-10 22:41:22

Berlin walczy z drogim wynajmem. Wprowadza zakaz podwyżek czynszów

Stowarzyszenie im. Tadeusza Regera:

[ad_1]

Lewicowa koalicja w Berlinie uchwaliła ostatnio zakaz podwyżek czynszów i wprowadzenie czynszu maksymalnego. Zapewne w Polsce takie rozwiązanie wzbudziłoby spore kontrowersje. Tymczasem w Berlinie mówiło się o tym od dawna i posunięcie jest bardzo popularne.

O rynku mieszkaniowym w Berlinie w nowym numerze pisma będzie pisał Leopold Hess

https://www.bankier.pl/…/Berlin-walczy-z-drogim-wynajmem-Wp…

Berlin walczy z drogim wynajmem. Wprowadza zakaz podwyżek czynszów

Deputowani berlińskiego parlamentu przegłosowali w czwartek ustawę, która wprowadza zakaz podwyżek czynszów za wynajmowane mieszkania na dwa lata. Wprowadza też czynsz maksymalny. Opozycja zapowiada zaskarżenie nowego prawa do trybunału konstytucyjnego.
[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2020-02-10 12:58:27

Dziś tematem dnia jest to, że w Polsce spożywamy dużo cukru, za dużo i coraz więcej. Zgadzam się, za dużo i coraz więcej

Remigiusz Okraska:

[ad_1]

Dziś tematem dnia jest to, że w Polsce spożywamy dużo cukru, za dużo i coraz więcej. Zgadzam się, za dużo i coraz więcej. Tyle że cały ton tej dyskusji jest taki, że jak zwykle winne są złe, głupie, lekkomyślne, nieodpowiedzialne jednostki. Które robią na złość, błądzą, są niedoskonałe, zgrzeszyły. Taka jest liberalna narracja w dowolnej sprawie, od odżywania, przez śmieci i ich zagospodarowanie, po "pokierowanie swoją karierą", mobilność przestrzenną czy zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych. Płacimy podatki, mamy chodzić na wybory, powiewa flaga naszej wspólnoty – ale koniec końców zostajemy sami jako jednostka ze wszystkim.

Sami mamy znaleźć dobrą pracę, sami odłożyć na mieszkanie, sami kupić samochód i zrobić prawo jazdy żeby dojechać do pracy, sami zachować paragon z butelek zwrotnych żeby później łaskawie je od nas kupili w sklepie, sami obejrzeć w sklepie każdą etykietkę i opakowanie, sami posegregować śmieci i mimo segregacji zapłacić więcej za ich odbiór, sami leczyć się z cukrzycy u lekarza, któremu z własnej kieszeni zapłacimy. Na wspólnotę nie mamy co liczyć, a już zupełnie nie możemy liczyć na to, że państwo coś za nas i dla nas zrobi, a zupełnym snem wariata jest oczekiwanie, że to państwo zrobi coś dla nas i za nas w relacjach z biznesem.

W wyśmiewanym PRLu był publiczny transport zbiorowy, był obowiązek skupu butelek zwrotnych przez sklepy, były normy produkcji żywności określające co i w jakiej dawce można wykorzystać w procesie produkcji. Teraz człowiek oprócz pracy, obowiązków rodzinnych itp. musi albo poświęcić całą resztę sił i energii na bycie osobistym menedżerem w setkach spraw i wyzwań, albo stanie się obiektem nieustannych pouczeń, że jest za głupi, zbyt lekkomyślny, nieuważny, niedoskonały, leniwy, nierozsądny, jednym słowem grzeszny i upadły. Bo nie przeczytał etykiety, nie przeszedł pół miasta za odpowiednim opakowaniem, w porę nie zapisał się do lekarza (ciekawe, że gdy kilkanaście lat temu robiłem badania okresowe do pracy podobnej do obecnej, to badano mnie na pięć razy tyle kwestii, na ile badają mnie dzisiaj, no ale trzeba było poluzować pracodawcom w ich cierpieniach, a później narzekać na zbyt późną wykrywalność chorób) i tak dalej.

Nie bronię prawa ludzi do życia zupełnie nieświadomego. Jeśli ktoś pije codziennie alkohol, to samemu pracuje na chorą wątrobę. Jeśli ktoś pali paczkę papierosów, to pracuje na raka płuc. Jeśli je tylko fast foody, to pracuje na otyłość i zawał. Jeśli zjada mnóstwo słodyczy, to pracuje na cukrzycę. Człowiek powinien być za siebie odpowiedzialny. Ale nie wyłącznie on sam jako jednostka. I nie bez wsparcia państwa. Jeśli jakiś rodzaj surowców czy opakowań zasypuje wysypiska i świat, to państwo powinno nakazać producentom rozwiązanie i opłacenie problemu. Jeśli żywność jest podłej jakość i jest w niej za dużo soli czy cukru, to od tego są surowe normy dla producentów. Jeśli mamy za dużo spalin, to trzeba tworzyć sensowną alternatywę transportową dla motoryzacji indywidualnej. Jeśli woreczek foliowy rozkłada się przez długie dekady, to proszę zakazać ich produkcji, a nie zmuszać miliony ludzi do wykłócania się w warzywniaku, żeby nie wciśnięto im woreczka. Jeśli jakieś surowce są cenne, to nakażmy sklepom czy innym podmiotom ich odbiór w łatwy dla klientów sposób.

Mówiąc inaczej, zacznijmy ustawowo i systemowo oczekiwać sensownych postaw od silniejszych podmiotów zamiast spychać wszystko, dosłownie wszystko, na barki jednostek. Które, owszem, są czasami grzeszne i niedoskonałe, ale które nawet gdyby były wspaniałe, to nie podołają stale rosnącej liczbie oczekiwań i obowiązków. Których państwo nie chce nakładać na biznes, ale chętnie ramię w ramię z tym biznesem nakłada na nas.

[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2020-02-09 23:55:42

Dziura w samolocie – i w kapitalizmie | „Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej

Remigiusz Okraska:

[ad_1]

Mamy nowy tekst, a w nim Jan Przybylski przygląda się sytuacji w Boeingu, a przy okazji nieco także we współczesnym kapitalizmie, czyli temu, jak niewidzialna ręka rynku spowodowała katastrofy lotnicze. "Otóż w pogoni za krótkoterminowym zyskiem oraz windowaniem bieżących wyników Boeing zatracił się jako producent bardzo określonego wyrobu, od którego sprawności w wynoszącym kilkadziesiąt lat przewidywanym okresie eksploatacji zależy życie wielu tysięcy pasażerów. Tu fałszywie rozumiane oszczędności, pośpieszne opracowywanie modelu w celu poprawy kwartalnych czy rocznych bilansów prezentowanych udziałowcom, a co gorsza celowe tuszowanie wad mają fatalne konsekwencje, których nie da się uniknąć żadnymi manipulacjami. Jest to oczywiście lekcja nie tylko dla Boeinga – i można mieć ogromne, lecz uzasadnione wątpliwości, czy zostanie prawidłowo zrozumiana. W przypadku FAA widoczne są efekty „taniego państwa” z niedofinansowaniem agencji i określanymi jako żałosne wynagrodzeniami funkcjonariuszy wykonujących odpowiedzialne zadania. Outsourcing obowiązków kontroli do podmiotów jej podlegających jest tak groteskowy, jak się wydaje. Potężni gracze potrzebują prężnego, kompetentnego i rygorystycznego nadzoru, którego nie zapewni żadna niewidzialna (rzeczy urojonych zwykle nie widzi nikt poza rojącymi…) ręka". Całość tekstu w linku:

Dziura w samolocie – i w kapitalizmie | „Nowy Obywatel” – pismo na rzecz sprawiedliwości społecznej

W pogoni za krótkoterminowym zyskiem oraz windowaniem bieżących wyników Boeing zatracił się jako producent bardzo określonego wyrobu, od którego sprawności w wynoszącym kilkadziesiąt lat przewidywanym okresie eksploatacji zależy życie wielu tysięcy pasażerów.
[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2020-02-09 20:41:39

Często możemy poczytać narzekania na budownictwo z okresu PRL.

Stowarzyszenie im. Tadeusza Regera:

[ad_1]

Często możemy poczytać narzekania na budownictwo z okresu PRL.

A co sądzicie o tym, jakże funkcjonalnym układzie nowego developerskiego mieszkania? Mieszkanie znajduje się w nowo zbudowanym osiedlu Rybaki 1 w Poznaniu. Cena za metr kwadratowy 8 000 PLN, a więc ten jakże piękny korytarz, który można wykorzystać jako tor do gry w kręgle lub do biegu na 23 metry kosztuje jedynie 180 tys. złotych. Niezła okazja!

Nowy numer o mieszkaniach już wkrótce.


[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2020-02-09 20:38:45

Adrian Zandberg „Razem”: Zapomniani

[ad_1]

O pracownikach socjalnych rzadko mówi się w mediach. Co bardziej zorientowani słyszeli, że to trudny kawałek chleba. Ale szczegóły ich pracy nie trafiają na pierwsze strony gazet – chyba, że ktoś coś zawali i dojdzie do tragedii. Wtedy nagłówki krzyczą: gdzie były służby? czemu nie interweniowały? Odpowiedź na to pytanie można znaleźć w niedawnym raporcie Najwyższej Izby Kontroli.

NIK zajął się sytuacją pracowników socjalnych, zatrudnionych przez gminy. To, co ujawnił, stawia włosy dęba na głowie. Pracowników socjalnych jest za mało i są ekstremalnie przeciążeni. Na jednego przypada ponad stu podopiecznych. Ta praca, wbrew pozorom, to nie tylko przyznawanie zasiłków. Przeciętny pracownik przeprowadza setki wywiadów środowiskowych i wizyt w domach. Do tego dochodzą interwencje kryzysowe i inne, często niebezpieczne zadania. Tymczasem system nie zapewnia nawet podstawowego poczucia bezpieczeństwa. Choć pracownicy socjalni padają ofiarą agresji, to w większości ośrodków nie ma żadnych zabezpieczeń. Brakuje podstawowych narzędzi pracy, takich jak komputer z dostępem do danych o podopiecznych. Według NIK znaczna część ośrodków łamie podstawowe przepisy BHP. Do tego dochodzą nędzne płace. Jak można przeczytać we wspomnianym raporcie, "bywa że niektórzy podopieczni ośrodków uzyskiwali więcej w formie świadczeń z pomocy społecznej niż zarabia pracownik socjalny".

Kilka dni temu przedstawiciele ponad 240 instytucji napisali w tej sprawie wspólny apel. Podpisali się pod nim niemal wszyscy, od lewicowych związków zawodowych po organizacje chrześcijańskie. Autorzy apelu zadają kilka niewygodnych pytań. Dlaczego od 15 lat pracownikom socjalnym nie waloryzowano dodatku za pracę w terenie? Dlaczego prawo, wymagające zatrudnienia jednego pracownika socjalnego na 2000 mieszkańców, nie jest przestrzegane? Czemu wojewodowie latami ignorują łamanie przepisów?

Postulaty pracowników socjalnych są naprawdę skromne. Budżet nie zbankrutuje od dodatku za pracę terenową w wysokości 500 złotych czy od porządnych standardów pracy. Oczywiście, można dalej zamykać oczy i udawać, że problemu nie ma. Tylko czy to przystoi rządowi, który przez wszystkie przypadki odmienia słowo "prospołeczny"?

https://www.se.pl/…/adrian-zandberg-razem-zapomniani-aa-Les…

Adrian Zandberg „Razem”: Zapomniani

O pracownikach socjalnych rzadko mówi się w mediach. Co bardziej zorientowani słyszeli, że to trudny kawałek chleba. Ale szczegóły ich pracy nie trafiają na pie…
[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2020-02-09 20:24:00

Jak zareaguje Blanka Lipińska, gdy mężczyzna zgwałci oralnie kobietę, po czym powie, że wcześniej go kokietowała, a w gł

Maja Staśko:

[ad_1]

Jak zareaguje Blanka Lipińska, gdy mężczyzna zgwałci oralnie kobietę, po czym powie, że wcześniej go kokietowała, a w głębi duszy tego chciała? Też odpowie, że gwałty to nudny temat?

Afera z #365dni to nie jest kwestia fikcji literackiej czy filmowej. Wypowiedzi autorki to jedyne od dawna wypowiedzi dotyczące gwałtu w mainstreamowych mediach. To oznacza, że mają olbrzymi wpływ. W świecie pozbawionym rzetelnej edukacji seksualnej to one edukują ludzi i kształtują świadomość na temat przemocy seksualnej.

I tylko w świecie pozbawionym rzetelnej edukacji seksualnej gwałt może być sprzedawany jako zajebisty seks.

Lipińska zgarnia olbrzymie pieniądze na braku wiedzy dotyczącej seksualności w Polsce. Właściwie to powinna oddać potężny procent swoich zysków Kościołowi i rządzącej partii, które od lat blokują rzetelną edukację seksualną w szkołach.

Dzięki jej wypowiedziom gwałciciele otrzymują kolejne usprawiedliwienia. A kobiety po gwałtach z jeszcze niższym prawdopodobieństwem zgłoszą gwałt na policji.

Gwałt nie jest częścią mojej seksualności.
Gwałt to nie gra wstępna.
Gwałt to nie jest coś, czego w głębi duszy pragnę (jak każda kobieta).
Gwałt nie staje się nagle seksem, gdy gwałci bogaty i piękny.
Gwałt nie staje się seksem, jeśli wcześniej flirtowałam.
Gwałt nie jest ok, gdy stosuje go pracodawca.

Sprzedawanie gwałtu jako udanego seksu to jakaś masakra. Nie wierzę, że to się dzieje w 2020 r. Jak można kapitalizować cierpienie milionów kobiet dla milionów złotych?

Dlatego nie ma feminizmu bez antykapitalizmu. Bo zdrowie i życie jest wazniejsze niż zyski.

#MeToo


[ad_2]
365dni,MeToo

Źródło
Opublikowano: 2020-02-09 12:42:00

Polska jako kraj, w którym dobrze się krzywdzi dzieci

[ad_1]

Polska jako kraj, w którym dobrze się krzywdzi dzieci

"Wiem, że wszyscy wiemy, że nasz kraj nie działa, ale mimo to uważam za stosowne przypominać co jakiś czas jak bardzo nie działa.
Przemoc w rodzinie. W zeszłym roku jej ofiarami padło 12 161 dzieci. Z rodzin zabezpieczono (umieszczając dzieci w rodzinach zastępczych, u dalszych krewnych, w ostateczności w placówkach) zaledwie 309 dzieci.
Przełożę to na procenty: 2.5% dzieci, wobec których odnotowano przemoc, zostało odizolowanych od sprawców.
Chciałabym, abyście to zapamiętali.

Teraz wróćmy do tych 309 dzieci: są to dzieci, które już się doczekały reakcji w postaci postanowienia sądu o zabezpieczeniu dzieci poza rodziną.
Czyli, wydawać by się mogło, sprawa bardzo klarowna i dopięta: w 2.5% przypadków podjęto interwencję. Jeszcze więcej: sąd zadziałał. Brawo dla sądu.
I teraz opowiem Wam kilka takich historii, w które nie uwierzycie:

– postanowienie sądu z początku stycznia o zabezpieczeniu dzieci poza rodziną, dzieci regularnie tłuczone przez rodzica, do dziś postanowienie nie zostało zrealizowane i dzieci nie zostały zabrane z rodziny;

– postanowienie sądu z lutego, przemoc wobec dzieci, postanowienie ostatecznie zrealizowane w… czerwcu;

– postanowienie z końca grudnia o zabezpieczeniu dzieci poza rodziną, na cito, przemoc. Dzieci nadal w rodzinie, ponieważ służby nie mogą ustalić, kto ma zabrać dzieci (sąd powinien przydzielić kuratora do zabrania dzieci z mieszkania, ale jeszcze go nie wyznaczył. Serio. Naprawdę.).

Takich historii jest więcej, dzieją się aktualnie. W jednym z przypadków kurator nie chciał sporządzać notatek z posiniaczenia dzieci (a były posiniaczone cały czas), ponieważ zorientował się, że nieco niepokojąco to wyglądało w świetle obsuwy w realizacji postanowienia.

I teraz fun fact: to jest ten sam kraj, w którym w minionym roku rodzice zgwałcili i zakatowali dziewięciomiesięczną Blankę z Olecka. Trzymiesięczny chłopczyk z Elbląga został skatowany przez ojca, również rok 2019. Trzylatek z Włocławka skatowany przez ojczyma, nie przeżył.

Nie wymieniam wszystkich medialnych przypadków maltretowania dzieci (również ze skutkiem śmiertelnym) z minionego roku, ale było tego sporo.

[W chwili, w której planowałam opublikować ten wpis RMFnews poinformowało o noworodku: maltretowanej czterotygodniowej dziewczynce z Malborka, obecnie znajdującej się w szpitalu ze złamaniem trzonu kości ramiennej, złamaniem obojczyka, kości udowej, kości ciemieniowej lewej i obrzękiem mózgu. Aktualnie dziewczynka jest w śpiączce farmakologicznej. Rodzice działali razem.]

Przypominam, że w Polsce nie mamy wdrożonej procedury "Serious Case Review", której domagała się Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, a która funkcjonuje w większości zagranicznych krajów.

Ta procedura polega na tym, ze ilekroć dojdzie do śmierci bądź poważnego skrzywdzenia dziecka w rodzinie, bada się okoliczności zdarzenia, analizuje dokumentację i wyciąga wnioski aby wiedzieć, który element systemu zawiódł i dlaczego. Jakich przepisów brakuje, a kto lekceważy te istniejące. Jakie sankcje należy zastosować, aby wyplenić lekceważenie przemocy wobec dzieci. Dzięki SCR można usprawniać system, przygotowywać rekomendacje, a przede wszystkim zrozumieć, które ogniwa systemu są najbardziej wrażliwe na na błędy i w jakim kierunku wobec tego należy pracować z kuratorami, asystentami rodziny, sędziami itd. Co należy poprawić, aby uratować kolejne dzieci.
Dzięki procedurze SCR pasywność urzędnicza ma mniejsze pole do popisu, bo z góry wiadomo, że jeśli dojdzie do tragedii to zostanie wszczęta niezależna procedura, będzie robiona analiza dokumentacji, mogą polecieć głowy tych, którzy dopuścili się zaniedbań obowiązków służbowych.

Ale w Polsce procedury SCR nadal nie ma, ten postulat nie wydał się nikomu decyzyjnemu na tyle istotny, aby się nim zająć (jeśli czytają mnie parlamentarzyści to podpowiem: INTERPELACJA. Interpelujcie, do cholery! To jest kurewsko ważna sprawa dotycząca bezpieczeństwa dzieci!).

Oczywiście kiedy dowiedziałam się o tym cyrku z niewykonywaniem postanowień miałam jedną myśl w głowie: napiszę o tym tekst w jakimś publicystycznym medium. Albo nadam temat znajomym dziennikarkom/rzom. Może coś się rozkręci.

Nie, moi drodzy, nic z tego. Bo skąd wiem o sprawach? Oczywiście od rodzin zastępczych, które na te dzieci czekają/czekały, są postanowienia z imiennym wskazaniem, ale sprawy stoją w miejscu. Ci ludzie nigdy w życiu nie podłożą publicznie swoich personaliów, ponieważ jeśli raz to zrobią to kolejnych dzieci już nie uratują – po prostu. Powiat nie będzie z nimi kontynuować współpracy.

Z kuratorami sprawa wygląda jeszcze gorzej, bo nie doniosą na sąd, który ich zatrudnia.

Krzywdzie dzieci z zasady towarzyszy milczenie: są często zbyt małe by mówić, a jeśli są starsze to są niewiarygodne, zmyślają, mówią ciszej niż ich rodzice, tkwią w konflikcie lojalności i nie mają nikogo, kto by miał obowiązek ich wysłuchać, bo choć mamy w Polsce asystenta rodziny to nie mamy asystenta dziecka. Ani pracownika socjalnego dla dziecka. Ani adwokata dziecka.

Dlatego w Polsce dobrze się krzywdzi dzieci. Bez większych konsekwencji, bo te wyciąga się rzadko.
W 2019 roku ponad 140 gmin w Polsce nie przyjęło programów przeciwdziałania przemocy w rodzinie, w tym Zakopane odrzuciło uchwałę po raz dziesiąty.
W 2017 roku prezydent Duda wprost zachęcał do niestosowania konwencji przeciw przemocy w rodzinie.

Jeden z tych przypadków, o którym wspomniałam, doczekał się już finału dzięki walce kilku osób. Dzieci trafiły do rodziny zastępczej, są bezpieczne. Ich rodzice wprawdzie na odchodnym poinformowali swoje córki, że odtąd będą w rodzinie zastępczej jeść robaki, bo tak się właśnie kończy zdrada rodziców i mówienie ludziom, co dzieje się w domu.

Ale te dzieci na swój pierwszy obiad w nowej rodzinie zjadły naleśniki.
I to były bardzo dobre naleśniki

[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2020-02-07 23:27:09

To już w poniedziałek!

[ad_1]

To już w poniedziałek!

Dzielnica Praga Południe odmówiła pomocy mieszkaniowej rodzicom dwóch małych dziewczynek, którzy chcieli wyprowadzić się z mieszkania, gdzie panowała przemoc i alkohol. Kiedy rodzice wraz z dziećmi zajęli pustostan, pomoc społeczna zaczęła ich straszyć odebraniem dzieci. Pustostan zajęty przez rodzinę stał pusty 10 lat.

Demonstrujemy, żeby zmusić miasto do odblokowania mieszkań, które latami stoją puste mimo , że Warszawiacy gnieżdżą się jak szczury w klatkach w za małych mieszkaniach. Chcemy tez wezwać władze dzielnicy do debaty na ten temat. Zaprotestujemy też przeciw straszeniu przez pomoc społeczną

[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2020-02-07 15:25:27

20 zł grzywny dla winnego kradzieży w sklepie cukierka…

[ad_1]

Policja skierowała sprawę do sądu, ale w przestrzeni publicznej to sędzia wydająca wyrok ponosi medialną odpowiedzialność za to, że sądy zajmują się takimi sprawami? Bardzo przepraszam, ale co miała sędzia zrobić? Powiedzieć, że ona takimi tematami nie będzie się zajmować, bo są zbyt błahe? Pomijam już nawet to, że z informacji medialnych wynika, że sprawa nie została rozwiązana na miejscu, bo pan emeryt nie chciał zapłacić 40 groszy za zjedzonego cukierka w sklepie. I to pomimo, że mu od razu to proponowano. Emeryt zjadł cukierka, policja wniosła o ukaranie, ale winny jest sąd, bo orzekał. Cudnie!!!

20 zł grzywny dla winnego kradzieży w sklepie cukierka…

Roman Wawrzyniak, emeryt ze Szczecina, jest winny kradzieży w sklepie cukierka o wartości 40 groszy. Ma zapłacić 20 zł grzywny i pokryć zryczałtowane koszty sądowe w kwocie 100 zł –…
[ad_2]

Źródło
Opublikowano: 2020-02-07 11:58:23